sobota, 6 września 2014

I żyli długo i szczęśliwie.

Na początku chciałam Was przeprosić za to,że tak zwlekałam z dodaniem ostatniej części o Fawi.
Doszły mnie słuchy o plagiacie mojego bloga. Niech ta osoba wie, że widziałam to, co robi i grzecznie proszę, aby tego zaniechała, ponieważ nie po to piszę,aby ktoś później przywłaszczał sobie moje pomysły. A teraz zapraszam do czytania.

****


Stał oparty o parapet okna. W ręku trzymał szklankę z trunkiem. Zbliżała się noc, a jej nadal nie było. Nagle usłyszał, że ktoś jest na dole. Schodząc ze schodów zauważył rudowłosą piękność. Była pijana.

Jak się tutaj dostała? Nie widziałem jej, jak stałem przy oknie.

-ANDRZEEJ!!
- Paani Wiktorio... Co Pani robi w moich skromnych progach?
-Zgubiłam się...-powiedziała lekko się zataczając. Upadłaby, gdyby nie silne dłonie Falkowicza, które w ostatniej chwili  ją złapały.
-Jesteś pijana...
-Nie!
- Jak nie jak tak?
-Oj... No dobra! Wypiłam kieliszek, czy dwa...
-Dwa? Chyba z pięć...
Nagle go pocałowała. Chciał tego, ale wiedział, że Wiki nie będzie tego rano pamiętać.
Pociągnął ją w stronę sypialni.
Tymczasem Kinga weszła do domu. Widząc zaistniałą sytuację wycofała się i udała się w stronę wyjścia.

****

 Wiki wstała. Zauważyła śpiącego obok niej Andrzeja.  Prędko wstała i udała się w stronę łazienki.

Co my robiliśmy?  A w sumie... KOCHAM GO!

Po chwili weszła do sypialni.   Usiadła na skrawku łóżka. Poczuła, jak ktoś    łapie ją za ramię.
-Wiki...
--Taak?
--Kocham Cię! Przez te miesiące nie przestałem Cię  kochać.
- A co z Kingą?
- Skończyłem z nią. Dla mnie istniejesz tylko Ty!
- Serio?
-Serio!
-To w takim razie...
-Kochasz mnie?
-- Tak.

****

kilka miesięcy później.


Wiktoria stała w pięknej, białej sukni.  Czekała w Kościele na Andrzeja.
Długo czekała na ten dzień.  Stanął przy niej.
-Zebraliśmy się tu dziś, aby połączyć tych dwojga nierozerwalnym związkiem małżeńskim.   Czy jest ktoś,kto się sprzeciwia?
Cisza.
- - Czy Ty Wiktorio Manuelo Consalido bierzesz tego oto Andrzeja Falkowicza za męża?
-Tak.
-A czy Ty  Andrzeju Falkowiczu bierzesz Wiktorię za żonę?
-Tak.
-Od teraz jesteście mężem i żoną. Możesz ją pocałować.





KONIEC!

Wiem... Krótkie xD

piątek, 8 sierpnia 2014

Koniec?

W ruch poszła kolejna szklanka whiskey.
Nie spodziewał się takiego zachowania Wiki.
Jak mogłeś? Pokochałam Cię,a Ty zrobiłeś dziecko Kindze! Jak mogłeś mi to zrobić?
Mówiła to z płaczem w głosie. W jej oczach malowała się żal i gorycz.
Kolejny raz ją zawiódł.
Spojrzał na śpiącą na kanapie kobietę. Przypomniał sobie,jak wracając do willi zauważył lekko pijaną Kingę. Czekała na niego przy bramie.
K: Jak zabawa z Twoją Wikusią? Miałeś udany wieczór?
F: Odczep się!- lekko odepchnął kobietę, ale gdy ta upadła niemalże natychmiast pośpieszył jej z pomocą.
K: Pokazała Ci moje USG?
F: Kinga! Kiedy Ty znikniesz z mojego życia raz na zawsze?!
K: Ja?! NIGDY!
F: Przecież się umawialiśmy!
K: Zniknę wtedy, kiedy poczujesz się tak jak ja! Upokorzony przez miłość swojego życia! Znienawidzony przez samego siebie!- upadła. Chwilę później usłyszał jej miarowy oddech. Postanowił zanieść ją do siebie.
Myślami Falkowicza.
Boże... Ta kobieta jest nie do zniesienia! Ona jest chora! Jutro  rano zadzwonię do Dryla. Musi mi pomóc.


****
Wracając nie zwracała uwagi na to gdzie idzie. Doszła do parku. Zauważyła pustą ławkę,więc tam usiadła, aby porozmyślać nad tym, co się stało.
Po chwili dosiadł się do niej nieznajomy.
N:Witam piękną Panią! A co pani robi w tą piękną gwieździstą noc sama?
W: Jak widać siedzę!
Nieznajomy niezrażony odpowiedzią kobiety przysunął się do niej bliżej.
N: A nie chciałaby Pani spędzić tej nocy gdzie indziej?
Wiktoria widząc, iż nieznajomy chce położyć swoją dłoń na jej nodze, odsunęła się.
W: Nie chcę. W zasadzie to przypomniało mi się, że jestem już z kimś umówiona. Także do widzenia!- wstała i szybkim krokiem udała się w stronę hotelu.
Tam jednak czekał na nią nie kto inny, tylko Kuba. Wiki wiedziała, że musi z nim porozmawiać. Musi oznajmić mu,że to koniec ich romansu.
Chłopak był ubrany w czarną koszulę i jasne przecierane na kolanach jeansy. Siedział na kanapie z lampką wina w dłoni.
W: O hej. Myślałam, że śpisz-rzekła wieszając czarną, skórzaną kurtkę na wieszak i chowając ją do szafy.
K: Czekałem na Ciebie. Miałem nadzieję, że ten wieczór spędzimy razem, a tutaj takie zaskoczenie... I jak? Miło spędziłaś wieczór z profesorkiem?
W: Kto Ci powiedział?-usiadła przy nim.
K:Agata.
W: Wiedziałam! Niech ja ą dorwę!- próbowała rozładować napiętą atmosferę.
K: Wiki! To nie jest odpowiedni moment na żarty! Musimy poważnie porozmawiać!
W: O Nas?
K:Tak Wiki o Nas! Widzę, jak patrzysz na profesora! A ja? Czy Ty coś do mnie czujesz?
W: To nie jest takie łatwe... Tak kochałam go i nadal kocham! A co z Tobą? Bardzo Cię lubię, ale czy coś z tego będzie? Nie byłabym tego taka pewna.
K: Warto jednak spróbować. Nic nie stracimy, jeżeli nie wyjdzie.
Po chwili namysłu lekarka odpowiedziała:
W: A wiesz co? Spróbujmy! Jeżeli w ciągu 3-4 miesięcy nam nie wyjdzie, to zostaniemy przyjaciółmi.
Był ucieszony odpowiedzią. Wiedział, że teraz nie może jej wyjawić tego, co chciał jej powiedzieć.

****
Willa profesora. Rano.
F: Czyli jak? Pomożesz mi?
-...
F: Dzięki. To kiedy ma pierwszą wizytę?
-...
F: Aha ok. Pojawi się.
-...
F: Narazie.
Kilka minut później.
Andrzej krzątał się po kuchni. Kinga tymczasem zaczynała się budzić.
Chwilę później do salonu wszedł Falkowicz trzymając w rękach tacę z kanapkami i sokiem.
F:Kinga wiesz, że alkohol szkodzi dziecku?!
K: Tak wiem! Teraz możesz mówić, że jestem głupia!
F: Bo jesteś! Masz tutaj zapisaną wizytę u Dryla- mówiąc to wyjął z kieszeni spodni karteczkę i podając ją blondynce.
K: A po co mi to? Nie jestem chora psychicznie!
F: Mimo to, nalegam, abyś się tam udała.
K:Dobra! Pójdę! Która godzina?
F: Za dziesięć dwunasta.
K: Powinieneś być w pracy! Ja już muszę się zbierać, skoro chcesz,żebym była już dzisiaj u Szymona.
F: Wziąłem urlop, a Tobie radzę się pośpieszyć, bo wizytę masz dokładnie za- spojrzał na zegarek- piętnaście minut!
Kinga wyszła z domu, a Falkowicz odetchnął z ulgą. Wziął tacę i ponownie udał się do kuchni.

sobota, 19 lipca 2014

Problemy.

Dedykacja dla Marthson, Alice, Rudej Fawiomanki, a przede wszystkim dla Florentyny ;)
Następnego dnia rano. Hotel.
Wiki ubrana w czarny top i jasne jeansy wchodząc do kuchni zauważyła siedzącą przy stole Agatę.
W: O hej! A Ty już nie śpisz?
A: Całą noc nie mogłam zasnąć.
Wiktoria usiadła przy przyjaciółce. Czują, że coś nie gra. Agata ostatnio dziwnie się zachowywała. Była jakaś taka smutna.
Myślami Wiki.
"Czy coś się stało? A może Marek? Niee... Od dłuższego czasu ze sobą nie rozmawiają."
W: Agata co się dzieje?
Ag: Nic!- powiedziała to z goryczą w głosie.
W: Przecież widzę, że coś się dzieje!
Ag: No dobra... Wiki bo ja...
W: Bo ja co?
Ag: Przespałam się z Latoszkiem.- mówiąc to zaczęła płakać. Wiktorię zamurowało. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Pierwszy raz w życiu  była bezradna.
Ag: I oon chcee byyć zee mną!- słysząc te słowa Wiki przytuliła przyjaciółkę.- A ja... Zrozum, że nie mogę tego zrobić Lenie!
W: A ona wie o tym?
Ag: Nie. Lepiej by było,gdyby o tym nie  wiedziała.
W: Prędzej czy później i tak się o tym dowie.
Ag: No tak, ale wolałabym, żeby dowiedziała się później. Teraz przechodzi ciężki okres w życiu i nie chciałabym jej jeszcze bardziej denerwować.
W: Wszystko będzie dobrze! Porozmawiaj z Witkiem i powiedz mu, że nie chcesz niszczyć związku Latoszków.- uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Ag: Wiesz co? Chyba tak zrobię i to dzisiaj!-mówiąc to wstała i udała się w stronę wyjścia.
W: Ej! A Ty gdzie?-mówiąc to była ucieszona, ponieważ  pomogła Agacie.
Ag: Jak to gdzie? Idę uporządkować swoje życie. Od jutra zaczynam je od nowa! To narazie!- mówiąc to wyszła z hotelu i udała się do szpitala. Rozmowa z Wiki poprawiła jej humor.
Wiktoria zastanawiała się nad swoim życiem, gdy usłyszała dzwonek telefonu. Zerknęła na wyświetlacz.
Myślami Wiki.
"Znowu ten numer... czego on ode mnie chce?"
Odebrała, lecz kiedy powiedziała "słucham" usłyszała tylko dźwięk zakończonego połączenia.

Kilka godzin później.
Szpital.
Kinga postanowiła dzisiaj porozmawiać z Wiki. Była u Hany i ma dowód na to, że jest w ciąży. Chciała, aby Consalida odczepiła się od jej Andrzeja.
Spotkała lekarkę w lekarskim.
K: Hej Wiki. Musimy porozmawiać.
W: O czym?- powiedziała zrezygnowanym tonem.
K: Chcę Ci coś pokazać- mówiąc to wyjęła test ciążowy z torebki.-Jestem w ciąży!
W: Gratuluję!-była lekko zirytowana.
K: Jest to dziecko Andrzeja.
W tym momencie Wiki spojrzała na Kingę z zaskoczeniem.
Myślami Wiki.
"Andrzej i dziecko? Ale pokazała mi jest. Spokój! To, że pokazała mi test, to nie oznacza, że jest w ciąży!"
W: Byłaś u ginekologa?
K: Tak byłam. Proszę!- pokazała wydruk USG. Wiedziała, że Andrzej nie jest ojcem jej dziecka, ale postanowiła wykorzystać swoją ciążę,aby zniszczyć życie profesorowi.
W: Mogę wziąć wydruk?-była bliska płaczu. Postanowiła pójść na kolację i definitywnie rozmówić się z Andrzejem.
K: Tak. Proszę.
Wiki wzięła wydruk i schowała do kieszeni swojego fartuszka, a Kinga z wyrazem triumfu wyszła z pomieszczenia.

Przepraszam, ale kolacja będzie w następnym rozdziale :)

czwartek, 17 lipca 2014

Next...

Oczekujcie nexta do niedzieli ;) tymczasem zapraszam Was na mojego aska. Tam możecie wytykać błędy i pytać o nexty i co się będzie dalej działo (małe spojlery) ;)
http://ask.fm/FankaFawi7

wtorek, 1 lipca 2014

Ciąża.

Hotel rezydentów.
Wiki wchodzi do salonu. Zauważyła, że Agata siedzi sama.
W: Hej. A gdzie reszta? 
Ag: Borys ma dyżur, Adam-impreza, a Przemek poszedł znowu do Oli. Miałyśmy porozmawiać.
W: Jutro porozmawiamy po kolacji. Jestem zmęczona.
Ag: Po jakiej kolacji? GADAJ!
Wiki już była przy drzwiach swojego pokoju.
W: JUTRO! 
Będąc w pokoju położyła się na łóżku, ale nie mogła zasnąć. Cały czas rozmyślała o jutrzejszej kolacji. 
" I po co ja się zgodziłam na tą kolację? No po co? Tylko popatrzyłam w jego oczy i już zmiękłam. Następnym razem wytrzymam ten jego stalowy i jakże pociągający wzrok."

Gabinet Kingi.
" Jeszcze chwila... Och Boże ile można czekać na drugą kreskę? A jeżeli się nie pojawi? Bzdury! Mam wszystkie objawy! O! Jest! No to nasza Wikusia się ucieszy, jak się dowie o tym, że Andrzej jest ojcem mego dziecka. Jej reakcja będzie niezapomniana!"
Kinga zabrała test ciążowy z biurka i schowała go do torebki. Wyszła na korytarz, gdy poczuła nagle, że ktoś chwyta ją za ramię. Był to Borys.
Kinga odwróciła się, zauważając młodego lekarza.
K:Co chcesz?
B: Chciałbym Ci coś powiedzieć.
K: To zapraszam do mojego królestwa.
Borys wszedł do laboratorium i usiadł przy biurku. Kinga usiadła przy nim.
K: Co chcesz?
B: Myślę, że to Cię zainteresuje.-mówiąc to uśmiechnął się szyderczo.
K: Jeżeli tyczy się to Andrzeja, to już go nie kocham!- "Nigdy nie przestanę go kochać! NIGDY! ON JEST MÓJ!" 
B: Nie interesuje Cię to co robi? Przecież cały szpital wie, że jesteście małżeństwem.- Był ciekaw reakcji Kingi. Ona jednak nie okazywała jakiegokolwiek zainteresowania słowami Borysa. W duchu jednak z wielkim napięciem oczekiwała tego co powie Borys.
K: Powiedz jak już musisz.
B: Otóż przyłapałem Andrzejka, jak umawiał się z Wiki na kolację. 
K: Dziękuję za informację. A wiesz coś więcej? 
B: Tak, ale to powiem za małą przysługę. 
K: I Ty myślisz, że ja ją spełnię?
B: Inaczej nic nie powiem, ale powiem twojemu mężowi, że byłaś w prokuraturze. 
K: Nic mi nie udowodnisz, bo tam nie byłam!- mówiąc to popchnęła  lekarza, Val, że upadł. Podeszła do niego i pochyliła się nad nim. -Dziękuję za informację. Reszty sama sie dowiem.- mówiąc to wzięła torebkę i wyszła z pokoju. 
Idąc korytarzem zauważyła w lekarskim Andrzeja. Postanowiła z nim porozmawiać.
Myślami Falkowicza.
" Nareszcie ją zdobyłem! Jest moja! Mam nadZieję, że jej nie zawiodę. 
Idzie Kinga. Mam nadzieję, że nie zmieniła zdania."
K: Andrzejku? 
F: Czego chcesz?- Tak nienawidził tej kobiety, że kiedy słyszał już jej kroki, był już zdenerwowany.
K: Chcę z Tobą porozmawiać.
F: O czym?
K: Widzisz... Bo ja... Jestem w ciąży.
Andrzeja zamurowało. Wiedział, że to nie on jest ojcem tego dziecka. Bal się tylko tego,że Kinga powie to Wiki, a ona jej uwierzy. 
F: Po co mi to mówisz, skoro to nie jest moje dziecko? 
K: to jest Twoje dziecko, czy tego chcesz, czy nie!
Słowa Kingi rozśmieszyły Falkowicza.
F: Przecież my nie współżyliśmy ze sobą!
k: I co w tego? Jestem ciekawa, komu uwierzy Wiki. 
F: nie powiesz jej tego!
K: Jasne, że powiem! Ty zniszczyłeś moje życie, teraz ja zniszczę Twoje!
F: Przecież obiecałaś mi, że dasz mi spokój!
K: Pokochałam Ciebie, a Ty mnie odrzuciłeś! 
F: Wiki i tak Ci nie uwierzy. Nie jest taka głupia jak Ty! 
K: Nie uwierzy, jak jej powiem, ale uwierzy, jak zobaczy dowód- mówiąc to wyciągnęła z torebki test ciążowy.
F: Nie udawaj głupiej, niż jesteś w rzeczywistości!- mówiąc to wyszedł udając się w stronę wyjścia.



Uff udało się coś napisać. Sorry, ale ta część według mnie całkowicie nie wyszła. Jak uważacie?

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Sorry

Oczekujcie nexta dopiero pod koniec sierpnia, bo wyjeżdżam i nie będzie mnie przez dwa miesiące. Sorry :) Ale jak da radę to będę wstawiać ;D

wtorek, 10 czerwca 2014

Wyznanie

 Dedykacja dla Marthson98 , martikan, FaWi,
Florentyno i Zakręcona i szalona-dziękuję, że czytacie moje wypociny :D
 Mentorzy wybaczcie, że nie dałam Wam tej części wcześniej, ale nauka wzywała :)

Wiki po skończonym dyżurze udała się do gabinetu Andrzeja, ale nikogo tam nie spotkała. Postanowiła poczekać na profesora.
Kilka minut później usłyszała czyjeś kroki na korytarzu. Do gabinetu wszedł zmęczony operacją Andrzej. Usiadł naprzeciw kobiety poluzowując krawat.
F: Pani Wiktorio...-te dwa słowa, które on wypowiedział, strasznie ją zdenerwowały.
Jej wyraz twarzy z lekkiego uśmiechu zmienił się na grymas wściekłości.
W: Znowu mamy mówić do siebie na per Pan/Pani?! A ten nasz pocałunek? Ta noc?
F: Jaka noc? My nie spaliśmy ze sobą.- Wstał i zaczął krążyć po pomieszczeniu. Wiki momentalnie zaczerwieniła się. Dopiero teraz przypomniała sobie, że to był tylko sen. Nic nie znaczący sen. A może jednak? Tak! Dla niej coś znaczył. Stanowił sentymentalną wartość. Był on dowodem jej uczuć do profesora.
W: Tak wiem... Przepraszam...
Myślami Wiki.
"Dlaczego mi to robisz? Dlaczego Ty? Jest wielu innych facetów, dlaczego trafiłam akurat na Ciebie? Jesteś zimny, podły, ale i też czarujący."

Myślami Falkowicza
" Ach... Dlaczego Ty jej to robisz? Wyznaj jej miłość i po sprawie! A jeśli mnie nie kocha? A co jeśli ma już kogoś?"- W jego wyobraźni ukazała się Wiki w białej sukni, a obok niej Adam. Momentalnie zganił siebie za takie myśli. Usiadł przy biurku, wyjmując szklankę i wodę.
F: Napijesz się?
W: Nie!
F: Wiki... Przepraszam...-powiedział to starając się pokazać swoją skruchę.
W: Co? Chyba się przesłyszałam. Ty mnie przepraszasz?
F: Tak. Przepraszam Cię, za moje dzisiejsze zachowanie.-Ulżyło mu, ponieważ z tonu jej głosu wywnioskował, ze mu wybaczyła.
W: Ja też przepraszam. Mój wybuch był nie na miejscu.- mówiąc to wstała i zaczęła iść w stronę wyjścia. Była przy drzwiach, gdy Andrzej powiedział: Kocham Cię. Powiedział to cicho, ale Wiki to usłyszała i stanęła w miejscu.
W: Mówisz tak, bo jesteś sam. Tak wiem, że Kinga odeszła. Sama mnie o tym poinformowała.
Nagle poczuła jego oddech na swojej szyi. Odwróciła się i ich oczy spotkały się. W jego oczach była widoczna miłość. Tak samo ją widziała i czuła, jak podczas ich ostatniego spotkania. Teraz była pewna, że ją kocha.
F: Wiktorio jesteś kobietą mojego życia. Nie chcę Cię stracić!
W: To po co ta cała szopka ze ślubem?- mówiąc to odepchnęła Go i wyszła z pokoju. Falkowicz usiadł i zaczął rozmyślać.
Wiki tymczasem przemierzała korytarz szpitalny szukając Agaty. Musiała z kimś porozmawiać o tym, co stało się w gabinecie.
Znalazła Agatę w lekarskim. Wypełniała papiery. Nie zauważyła, że Wiki cicho stanęła za nią i krzyknęła.
Agata odruchowo wzdrygnęła się.
Ag: Wiki! Zabiję Cię!-ze śmiechem zaczęła gonić po lekarskim przyjaciółkę.
Wiki uciekała, ale nie zauważyła, ze Agata przebiegła połowę pokoju trzymając poduszkę w ręce. Stanęła przed Wiki i zaczęła ją okładać poduszką. Wiki wzięła pierwszą z brzegu sofy poduszkę i zaczęła oddawać. Obie kobiety upadły na sofę.
Ag: A masz... Kara... Za... Nastraszenie...- za każdym wypowiedzianym słowem Wiki obrywała coraz mocniej. Kobiety śmiały się, ale Wiki chciała to przerwać.
W: Agata! Musimy porozmawiać! Przestań już!
Do lekarskiego wszedł Andrzej. Widząc Wiki w dobrym chumorze, uśmiechnął się.
F: Ależ co Pani robi w godzinach pracy Pani doktor?-mówiąc to parzył kawę.-No no no...Nieładnie-powiedział z udawaną złośliwością, ledwo powstrzymując atak śmiechu.
Wiktoria wstała i podeszła do niego.
W: Ja już skończyła dyżur.
F: To co jeszcze tutaj robisz?
W: Coś! Nie powinno Cię to interesować!
F: Przepraszam!
Ag: Uuu Pan profesor umie przepraszać? Dobrze Wiki porozmawiamy w domu. cześć!- Wyszła z pomieszczenia.
F: Chciałbym Cię o coś zapytać.- powiedział, kiedy upewnił się, że nikogo nie ma w pomieszczeniu.- Czy poszłabyś ze mną na kolację?
Wiktorię zamurowało. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć, ale po krótkiej analizie stwierdziła, że pójdzie.
W: No dobrze... Pójdzę. Tylko pamiętaj, że to ja wybieram lokal!
Falkowicz był ucieszony. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Chciał tylko sprawdzić, czy Wiki ma zamiar opierać się jego urokowi.
F: Jutro po dyżurze pasuje?
W: Tak, a teraz przepraszam ,ale jestem zmęczona i muszę jeszcze porozmawiać z Agatą. Do jutra!- Wyszła. Pozostał sam wraz ze swoimi myślami.

środa, 4 czerwca 2014

Przepraszam :)

Next pojawi się za 2 tygodnie :) Mam mnóstwo popraw i sprawdzianów. Piszę w każdej wolnej chwili, ale nie mam jak wstawić ;D Kto z Was chce dedyka to niech się podpisuje ;D
Przesyłam pozdrowienia z wolnej lekcji informatyki  :D

wtorek, 27 maja 2014

Przełom

W związku z tym, że ta część jest całkowicie poświęcona Profesorowi postanowiłam zrobić specjalną dedykację dla Pana Michała Żebrowskiego, który,mam nadzieję, że czasem jak ma czas, czyta trochę opowiadań o swoim bohaterze ;D

Po weselu.
Willa Falkowiczów.
Siedzieli oboje w salonie.
K: Andrzejku?
Andrzej się nie odezwał. Tępo wpatrywał się w ścianę. Nie interesowało go co się dzieje wokół niego.
Kingę irytowało zachowanie Andrzeja, więc postanowiła go szybko obudzić.
Nawet nie zauważył, że wzięła jego kieliszek z czerwonym winem i stanęła naprzeciw niego.
K: Andrzej!
Nic. 0 reakcji, więc wylała zawartość obu kieliszków na śnieżnobiałą koszulę profesora.

Wtedy się ocknął i wstał.
F: Kobieto! Zniszczyłaś moją najlepszą koszulę! Czy Ty myślisz?! Co Ty wyprawiasz?!- Był zły, że ktoś taki jak Kinga przerwał mu rozmyślania.
K: Chciałam tylko porozmawiać! Andrzej!
F: O czym?!
K: Chcę mieć z Tobą dziecko!
W tym momencie wściekłość Profesora sięgnęła zenitu.
F: Pamiętaj, że wziąłem ślub z Tobą, bo mnie do tego zmusiłaś!! Nie chcę mieć z Tobą dzieci!
Kinga usiadła na sofie i zaczęła płakać.
K: A z Consalidą?
F: Co z nią?- wyszedł z salonu.
K: Chciałbyś mieć dzieci z nią?
Profesor tego nie usłyszał. Udał się do kuchni, gdzie miał zapas whisky. Nalał trunek do szklanki i rozmyślał.
Po co to zrobił? Po co brał ślub? Dlaczego zranił Wiki? Co on zrobił ze swoim życiem? Całkowicie je rozwalił...
Jakiś czas później.
Falkowicz poszedł do gabinetu. Usiadł na małej białej sofie, aż nagle zadzwonił telefon. Dzwonił Adam.
F: Halo?
Ad: Profesorze nasze badania...
F: Co z nimi? Mam nadzieję, że nie zabrano Ci próbek!!
Ad: Właśnie mi je wyjmują z auta...
F: Adam... TY MATOLE! Przez Ciebie oboje będziemy siedzieć!! Tobie dać zadanie... Gadaj gdzie jesteś.
Ad: W Toruniu.
F: Czekaj zaraz jadę. Narazie.
Zadzwonił po taksówkę. Po 20 minutach był spakowany i udał się w stronę wyjścia. Zauważył, że nie ma Kingi ciuchów, co go nieco zdziwiło.
Będąc przy bramie zobaczył, że jego żona pakuje walizki do bagażnika.
F: Kinga co Ty robisz?
K: Odchodzę. Zrozumiałam swój błąd. Zrozumiałam, że mnie nie kochasz i nie chcesz mnie znać, więc jutro składam papiery rozwodowe i wyjeżdżam do USA po rozprawie. Będziesz mógł się kontaktować ze mną poprzez adwokata.
Falkowiczowi kamień spadł z serca. Nie wiedział, że tak szybko pozbędzie się Kingi. Jadąc taksówką do Torunia myślał jak odebrać próbki z rąk policji. Adam czekał na niego przed dworcem PKP. Był uśmiechnięty i w towarzystwie dwóch panienek.
Falkowicz podchodzi do niego i mówi: Adam raz nie ma mnie przy Tobie, a Ty takie rzeczy odwalasz...
Ad: Panienki czekają na swojego księcia z bajki, no więc jestem.-mówiąc to zaczął się śmiać.
F: Ty się nie śmiej, tylko gadaj, gdzie są próbki?
Ad: Policja je zabezpieczyła.
Falkowicz udał się na komendę policji w celu odzyskania próbek do badań. Funkcjonariusze przesłuchiwali go już kilkadziesiąt minut, kiedy do jednego z nich zadzwonił telefon.
-...
P: Rozumiem. Tak tak...
-...
P: Mam mu oddać to?
-...
P: Ok do widzenia.
P: No dobrze otrzyma Pan swoje próbki, jednak uprzedzam Pana, że nielegalne prowadzenie badań jest karalne!
F: One są prowadzone legalnie w Szwajcarii.

Kilka godzin później.
Świtało, a profesor nie spał całą noc. Wrócił po 23 i cały czas nie mógł spać.
Kiedy budzik zadzwonił wstał ledwo przytomny, wiedząc, że Tretter nie da mu urlopu.
Szpital.
Wszyscy czekali na Wiki, która znowu się spóźniła.

piątek, 23 maja 2014

Sen

Specjalna dedykacja dla martikan i rudowłosej ;D




Czekała wraz z księdzem na Andrzeja, pod rozkwitającą jabłonią. Tam właśnie chcieli się pobrać. Była ubrana w przepiękną białą suknię, którą podtrzymywała jej świadkowa- Agata. Nieopodal Agaty stał wózek, w którym spał mały Jasio Rogalski.
Między rzędami wypełnionych po brzegi ławek szedł on. Jego świadkiem był Adam, który niósł małą Amelię- sześciomiesięczną córeczkę Andrzeja i Wiki. Ukochany stanął naprzeciwko niej i złapał Wiki za ręce.
Ks: Zebraliśmy się tu dziś, aby połączyć tych dwojga nierozerwalnym węzłem małżeńskim. Wiktorio, czy bierze Pani Andrzeja Falkowicza za męża?
Wiktoria wymawiała "TAK" patrząc w oczy Andrzeja.
Ks: A czy Ty Andrzeju bierzesz za żonę tę oto Wiktorię?
F: Tak.
Ks: Ogłaszam Was mężem i żoną. Może Pan pocałować swoją żonę.
F: Wiktorio od teraz jesteś moja! Nikomu Cię nie oddam!- pocałował swoją małżonkę.
Nie chcieli wesela, więc po zaślubinach Adam z Markiem i Agatą wzięli małą Amelkę do siebie, aby świeżo upieczeni małżonkowie mogli całą noc świętować.
Willa Wiki i Andrzeja.
Tuż po przekroczeniu progu domu zaczęli się całować. Andrzej niecierpliwie zdejmował strój Wiki. Podniósł żonę i zaniósł do sypialni, po drodze całkowicie pozbywając się odzienia. Całkiem nadzy opadli na łóżko. Andrzej zaczął całować jej szyję, a ona jeździła palcami po jego torsie.
Schodził pocałunkami coraz niżej. Całował jej piersi, brzuch, aż dotarł do jej wnętrza. Jęknęła czując jego język w sobie. Wiedział, kiedy zmniejszyć nacisk języka. Po chwili wsunął się w nią. Po kilku pchnięciach oboje szczytowali.
F: Wiki!
Wiktoria obudziła się. Nad nią stała Agata.
W: Co się stało?
Ag: Znowu mówiłaś jego imíę przez sen.
Wiki usiadła na łóżku.
Ag: Wiki możesz mi powiedzieć co się dzieje? W: Nic Agatko.
Agata usiadła przy przyjaciółce.
Ag: Przecież widzę co się dzieje...
W: Andrzej wyznał mi wczoraj miłość...
Ag: To chyba dobrze?
W: Tak,ale zrobił to po swoim ślubie...
Ag: Czy  Wy?
W: Nie! To był tylko jeden pocałunek. To i tak nic nie zmieni... A jak tam Marek?
Ag: Ehh szkoda gadać... Nawet nie zwraca na mnie uwagi, a za dwa dni jedziemy na 3 dniowe sympozjum.
W: Nie przejmuj się nim. Kiedyś znajdziesz TEGO JEDYNEGO... Pamiętaj jest jeszcze Adam- na te słowa obie kobiety zaczęły się śmiać. Wiki przypadkowo spojrzała na zegarek i zerwała się z łóżka.
Ag: A Ty gdzie?
W: Od 10 minut mam dyżur. Andrzej mnie zabije-mówiąc to pośpiesznie poszła do łazienki.
W:Adam!! Wyłaź! Mam dyżur!
Adam wychodzi w samym ręczniku.
Ad: Następnym razem radzę Ci, abyś nastawiała budzik.
W: Dzięki za radę. Wezmę ją sobie do serca!
Po 20 minutach Wiki wyszła ubrana w jasnozielony top i jasne przecierane jeansy. Włączyła telefon. Miała 5 nieodebranych połączeń od Falkowicza i 2 z zastrzeżonego numeru.
" No pięknie. Teraz już nie żyję."
Szpital.
Wiki wpadła jak burza do lekarskiego. Nie wiedziała, że profesor jest zdenerwowany.
D: Spóźniła się Pani!
Wiki była zdziwiona.
" Najpierw na Ty, a teraz per Pan, Pani... O co mu do cholery chodzi?"
W: Przepraszam, ale...
F: Jakie "ale"? DO ROBOTY! Po dyżurze chcę widzieć Panią w moim gabinecie. Zrozumiano?
W: Tak.

sobota, 17 maja 2014

Zakręt


Dzisiaj nastał długo wyczekiwany przez nią dzień. To dzisiaj stanie się żoną profesora. Tak ona Kinga Walczyk miała stać się Kingą Walczyk- Falkowicz. Wszystko było już gotowe.
K: Andrzej!! Pośpiesz się, bo się spóźnimy na nasz ślub!- ona była gotowa. Wybaczyła mu pocałunek z Wiki.
Czekała na niego w salonie. Była ubrana w piękną białą suknię ślubną.
Od ostatnich wydarzeń z Wiki minęły 3 miesiące. W tym czasie Wiki związała się z Kubą-nowym ordynatorem chirurgii. Została zaproszona na ślub, ale odmówiła.
Falkowicz zrozumiał, że kocha Wiki, ale było już za późno.
Myślał, że Wiki kocha Kubę. Mylił się.
F: Kobieto! Przestań się drzeć!- mówiąc to wyszedł z sypialni. Wiedział, że Wiki i tak nie zrozumie jego wyboru. Wiedział, że musi tak zrobić, inaczej Kinga nie da mu spokoju.
Przed Kościołem.
Oboje zauważyli Wiki opierającą się o mury Kościoła. Była ubrana w piękną, sięgającą jej za kolana, ciemnozieloną sukienkę, która idealnie ukazywała jej atuty. Była sama. Kuba miał całodobowy dyżur na izbie.
Falkowicz mimo protestów Kingi podszedł do rudej.
F: A jednak przyszłaś.
W: Przyszłam, bo chciałabym Ci coś powiedzieć. Andrzej ja...
Jednak nie dokończyła, ponieważ nadeszła Kinga.
K: Andrzej już wszyscy czekają. Musimy iść, a Ty trzymaj się od Andrzeja z daleka, bo inaczej pożałujesz!

Wiktoria podczas mszy stała pod kościołem. Chciała tam wejść i powiedzieć, że go kocha, ale nie mogła.
Andrzej wychodząc z kościoła zauważył, że Wiki nadal stoi oparta o mur. Czuła, że Andrzej się jej przygląda. Chciała już iść, ale Falkowicz ją zatrzymał.
F: Wiki! Nie uciekaj!- podszedł do niej- zostań na wesele!
W: Zostanę, ale pod jednym warunkiem. Odczepisz się ode mnie już na całe życie!!!
F: Ok. Czyli co? Mam iść? Ok- mówiąc to odszedł do Kingi.
"Zostań!"- to słowo cały czas siedziało jej w głowie. Nie mogła uwierzyć, że to nie ona stoi przy Andrzeju, jako jego żona.
W: Andrzej!- powiedziała, ale profesor tego nie usłyszał.
Wesele.
Wiki całą imprezę była zamyślona. W końcu postanowiła wyjść na świeże powietrze. Myślała, że tylko ona źle się bawi. Myliła się. Nie zauważyła zamyślonego Andrzeja.
Zauważył, że Wiki wyszła, więc postanowił pójść za nią.

Wiki siedziała na ławce.
F: Nie zimno Ci? Jest październikowy wieczór,a Ty tylko w sukience.-mówiąc to usiadł przy niej i próbował okryć ją swoim płaszczem. Jednak ona go odepchnęła.
W: A Ty czego tu szukasz? Idź do swojej żonki! Ona bardziej potrzebuje Ciebie niż ja!
Falkowicz objął ją ramieniem, jednak ta ponownie go odrzuciła.
F: Wiki...
W: Co Wiki?! To Ty masz ślub z kim innym! Nie ze mną!  To Ty wybrałeś Kingę nie mnie!!
Falkowicz wstał i zaczął spacerować.
Jak jej to wyznać? Co mam zrobić?
Wiki również wstała.
W: Andrzej spójrz na mnie! SPÓJRZ NA MNIE!
Andrzej popatrzył na Wiki. W jej oczach ujrzał niepewność i złość.
Wiki w jego oczach ujrzała bezinteresowną miłość.
W: Powiedz, czy mnie kochasz?
Falkowicz momentalnie podszedł do Wiki.
F: Gdybym powiedział, że nie, skłamałbym. Wiki wiesz, że ten ślub to tylko dla interesu... Pamiętaj, że ja zawsze będę Ciebie kochać. Zawsze.
W: Andrzej ja...- Zaniemówiła.
F: Wiki... Ja wiem, że Ty mnie też kochasz... Chcę tylko to usłyszeć od Ciebie.
W: A czy to coś zmieni? Nadal będziesz z Kingą.
F: Tylko do czasu wydania leku. Później składam pozew o rozwód.
W: Nie wierzę Ci!
F: Wiki... Kocham Cię!
W: Ja również Cię kocham Andrzej.-wyszeptała cicho.- Ale ile będę musiała czekać na Ciebie?
F: może pół roku... Jak lek wyjdzie, od razu się przeprowadzam. Obiecuję!-mówiąc to złożył na ustach Wiki delikatny pocałunek, który lekarka oddała z pasją i namiętnością.
 Ten pocałunek widziała Kinga. Postanowiła zemścić się na Wiki.

Next...

Next pojawi się najprawdopodobniej dzisiaj ;D Mam do  Anonimów prośbę- podpisujcie się chociaż inicjałami, żebym mogła robić dedykacje dla Was ;D

środa, 14 maja 2014

"Uczucia"






Wiki nie wiedziała co ma zrobić.
" Pocałować go? Hmm... Co mam zrobić? Niech stracę. Pocałuję go."
Wiki pochyliła się nad nim i pocalowała Andrzeja. Pocałunek był długi i namiętny. Oboje nie potrafili tego zakończyć. Pocałunek trwał kilka minut. Trwałby dłużej, gdyby nie  Kinga. Kobieta była wściekła, ponieważ kochała Andrzeja, ale ten nie miał zamiaru być jej wierny.
K: Andrzej! Co Ty robisz?
Momentalnie zakończyli pocałunek. Wiki stanęła przy ławce, a Falkowicz wstał.
F: Kinga ja...
K: Jak możesz? Myślałam, że odkąd jesteśmy narzeczeństwem, to przestaniesz uganiać się za innymi kobietami... Myliłam się, ale pamiętaj o naszej umowie! Oczekiwałam od Ciebie wierności...
F: Kinguś moja droga ja wiem, że zawiodłem twoje oczekiwania, ale nie pierz przy ludziach naszych brudów. Pogadamy o tym w domu.- powiedział to i zauważył, że Wiki biegnie do hotelu.
F: A teraz mnie wysłuchaj! Nie myśl sobie, że będę Ci wierny! Żenię się z Tobą dla interesów! Nigdy, NIGDY Ciebie nie kochałem! Zrozum to!
K: Ale... Te kwiaty.. Miłe słówka... Randki?-mówiąc to zaczęła płakać.
F: Nie wiedziałem, że jesteś taka naiwna...-pobiegł za Wiki.

W: Zostaw mnie!
F: Posłuchaj!!- złapał Wiki za ramię.
W: Puść mnie!
F: Nie! Wysłuchaj mnie!-mówiąc to przyciągnął kobietę do siebie. Popatrzyli sobie w oczy. Ona dostrzegła w szarych oczach wściekłość zmieszaną z czymś, czego nie potrafiła nazwać.
On zauważył strach i ból. Był zdziwiony.
Czyżby Wiki go kochała? Czy on jest jej wart?
Czy on ją kocha? Niee... Falkowicz nie potrafi kochać...
Patrzyli na siebie przez kilka chwil. Wreszcie Andrzej pocałował Wiki, ale ona go odepchnęła.
W: Profesorze!!- była zła. Nie powinien jej całować, skoro ma już inną kobietę.
F: Pani doktor... Oboje tego chcemy tak?
W: Czego? Romansu? Nie. Sorry mylisz się!
F: Ja Kingi nie kocham!
W: Czy Ty tego nie widzisz, jak ona patrzy na Ciebie?
F: Widzę to... Ale jej nie kocham!
W: Nie wierzę Ci!- wyrwała się z jego objęć i pobiegła do hotelu.
Falkowicz stał w miejscu. Zaczęło padać, więc udał się do szpitala.
Siedząc w swoim gabinecie rozmyślał.
" Czemu Wiki uciekła? Zakochała się we mnie? Taki był plan..."
Wieczór.
Hotel.
Wiki piła już czwartą lampkę wina.
Płakała. Do salonu weszła Agata. Widząc zmartwienie przyjaciółki postanowiła jej pomóc.
Ag: Wiki co się dzieje?- mówiąc to usiadła przy niej.
F: Faceci... Czy oni wszyscy muszą być tacy sami?
Ag: Czekaj... Falkowicz?
W: Tak... On... Agata ja dopiero teraz zrozumiałam, że nie jest mi obojętny... Agata ja go kocham... Tylko jest problem...
Ag: Jaki?
W: Ma narzeczoną...

niedziela, 11 maja 2014


Dedykacja dla moich dwóch mentorów, którzy czuwają nad moją karierą pisarską ;D
Rano.
Wiki wchodząc do salonu zauważyła śpiącego na sofie Falkowicza. Postanowiła go nie budzić i w ciszy opuściła pomieszczenie.
W kuchni zostawiła karteczkę.
"Profesorze!
Dziękuję, za mile spędzony czas.
Wiki."
Wychodząc z willi postanowiła zajrzeć do ogrodu. Pogoda sprzyjała spacerom. Było ciepło wręcz upalnie. Wiki zaczęła rozmyślać o pocałunku.
"Czy ten pocałunek coś zmieni w naszych relacjach? Ciekawe, po co On to zrobił."
Nagle poczuła czyjeś ręce na swoich barkach. Odwróciła się i zauważyła  Falkowicza w szlafroku. Momentalnie się cofnęła.
F: Ależ Pani doktor... Ja nie gryzę.
W: Przestraszył mnie Pan.
F: Najmocniej przepraszam. Myślałem, że po wczorajszym będzie chciała Pani zostać-przybliżył się do Wiki.
Wiktoria była zdenerwowana. Andrzej złapał ją za rękę.
W: Niech Pan mnie puści! Jest Pan zwykłą świnią! Co Pan sobie myśli? Że co? Że po pocałunku już będę Pana? Grubo się profesor myli!
F: Niech Pani uważa na słowa!- mówiąc to puścił lekarkę, która szybko wyszła z ogrodu.
Myślami Falkowicza:
" Ta kobieta działa na mnie silniej, niż wszystkie moje kochanki. Muszę ją zdobyć! Muszę ją mieć!"
Wiki wracając do hotelu myślała nad tym,jak wytłumaczy się ze swojej nieobecności. Postanowiła, że nie powie gdzie była.
Pod drzwiami hotelu zastała trzeźwiejącego Adama.
W: Co? Zabalowało się?- w jej głosie Adam wyczuł ironię.
Ad: Kobieto! Weź otwórz te drzwi!
W: Daj klucze.
Adam wyjmuje klucze i podaje je Wiki.
Ad: A Ty gdzie byłaś?
W: Na spacerze. A Ty idź już do pokoju-otworzyła drzwi i udała się do salonu. Nagle zadzwonił telefon. Dzwonił Falkowicz.
W: Tak słucham?
F: Jest Pani potrzebna na bloku. Pilne.
W: Ale dał mi Pan urlop!
F: Zależy Pani na pracy? To do roboty! Jasne?!
W: Tak! Do widzenia!
Była wściekła.
Operacja trwała 4 godziny.
Wiki wyszła na dwór. Była potwornie zmęczona. Spotkała Tomasza.
W: Tomek. A co Ty tutaj robisz?
T: Wiki posłuchaj mnie. Kocham Cię! Musimy być razem!-mówiąc to złapał Wiki za ramię.
W: Puść mnie! Zostaw mnie w spokoju!- próbowała się wyrwać, ale Tomasz był silniejszy.
Szamotaninę zauważył wychodzący Falkowicz. Natychmiast podbiegł i odciągnął Wiki i sam zaczął walczyć z Tomaszem. Wiki pobiegła po pomoc.
F: Jeszcze   raz   dotkniesz  ją   to   pożałujesz- po każdym wypowiedzianym słowie Tomasz obrywał jeszcze mocniej.
Do dwójki lekarzy podbiegli ochroniarze. Falkowicz miał złamany nos, Tomasza zanieniono do szpitala.
Wiki podeszła do Andrzeja.
W: Jak ja się Panu odwdzięczę?
F: Pocałuj mnie.

sobota, 10 maja 2014


 Cz 2

  Reszta podróży przebiegła w ciszy. Wiki była zdziwiona zachowaniem profesora. Zachowywał się zupełnie inaczej niż w szpitalu. Wjeżdżając pod wille profesora zauważyła jasno oświetlony ogród. Pomyślała, że fajnie byłoby spędzać tam większość wolnego czasu.
" Dosyć Consalida! To jest posesja twojego szefa!"-zganiła siebie w duchu. Wchodząc do domu zauważyła, że salon jak i inne pomieszczenia całkowicie oddają charakter Falkowicza. Kiedy weszła do salonu jej uwagę przykuł ogromny ceglany kominek, czerwony dywan, który idealnie współgrał z czarnym stolikiem do kawy i dużą czarną sofą.
W salonie stały jeszcze szafki z książkami. Wiktoria z ciekawością zaczęła przeglądać jedną z nich. Znalazła tam opasłe tomy pełne terminów medycznych i thrillery. Wzięła jeden z nich i zaczęła czytać.
Tymczasem Falkowicz zaczął przygotowywać jedzenie. Z tacą pełną kanapek wszedł do salonu.
F: Pomyślałem, że jest Pani głodna.
Wiktoria przerwała czytanie i usiadła na sofie.
W: Dziękuję Panu za troskę.- wzięła jedną z kanapek.
F: Widzę,że zaczytała się Pani w moich książkach.- mówiąc to usiadł koło kobiety i wziął kanapkę.
W: Zauważyłam, że ma Pan ciekawy księgozbiór. Pełno tu encyklopedii medycznych i thrillerów.
F: Z tego co widzę to przejrzała Pani cały księgozbiór w tym salonie, ale nie widziała Pani mojej biblioteki. Zaprowadzić tam Panią?  Wiki spojrzała na zegarek.
W: Jest już po 1:00 a jutro mam dyżur i chciałabym iść spać.
F: W związku z tym, że jestem Pani szefem daję Pani wolne.
W: A moi pacjenci?
F: Przejmie ich Adam. To co idziemy?- wstał i pociągnął dziewczynę za sobą.
Biblioteka była umieszczona na piętrze. Było to bardzo duże i przestronne pomieszczenie. Wiki znalazła tam wszystkie rodzaje książek. Od romansów po horrory.
Wzięła pierwszą książkę z brzegu i zaczęła ją przeglądać z zainteresowaniem.
W: Widzę, że czytuje Pan romanse.
F: Romanse kupuję dla swoich kobiet.- podszedł do lekarki.- Ma Pani piękne oczy.-odgarnął kosmyk rudych włosów za ucho kobiety i zmusił ją, aby ta spojrzała na niego.
F: Ma Pani piękne usta- pocałował Wiki. Na początku się opierała, ale kiedy poczuła smak jego ust poddała się.
Nigdy nie czuła takiego pożądania, jakie wzbudził w niej Andrzej. Kiedy jego ręce zaczęły odpinać guziki jej bluzki opamiętała się. Odepchnęła go i wyszła z pokoju.
Falkowicz stał przez chwilę w miejscu. Postanowił dać Wiki trochę czasu,aby ochłonęła, więc nieśpiesznie wyszedł.
Znalazł ją śpiącą w salonie. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Po chwili poszedł się umyć i spać w salonie.

czwartek, 8 maja 2014






Wiem pewnie jest za krótkie, ale jest to moje pierwsze opo tutaj ;D

Postanowiłam zamieszczać tutaj opowiadanie o FaWi.
Cz 1.
Była piękna gwieździsta noc. Wszyscy oprócz Wiki spali w hotelu. Ona postanowiła pójść do parku. Usiadła na ławce i rozmyślała nad swoim życiem.  
Myślami Wiki:
Czy Ja zawsze muszę trafiać na takich debili? Jak nie Adam, to z kolei Tomasz, Przemo…
A do tego jeszcze problemy z nowym szefem chirurgii-  Falkowiczem. Kiedy on da mi spokój? Jestem chirurgiem a nie księgową…

Adama kochała najmocniej. Długo nie mogła się pozbierać po jego zdradzie. Nigdy nie czuła się tak upokorzona, jak wtedy, kiedy Adam na jej oczach zdradził ją z Agatą. Dzięki temu jej relacje z przyjaciółką się jeszcze bardziej pogorszyły. Agata próbowała ją przeprosić, ale ona nie wybaczyła. Nadal  czuła do niej  żal, za rozbity związek, który trwał dosyć długo.
Nagle zaczęło padać. Gwieździste niebo  zostało przykryte chmurami i rozpętała się prawdziwa burza.  Kobieta próbowała wejść do hotelu, ale ktoś zamknął drzwi na klucz. Bezradna usiadła na werandzie. Była cała mokra.   Nie interesowało ją to, że może być chora. Nic ją nie interesowało .
Nagle pod hotel podjechało białe auto.  Siedział w nim profesor, jak zwykle nienagannie ubrany w garnitur, mimo, że było już po 23.00. Wracał z pracy, kiedy zauważył Wiki jak  siedzi przy drzwiach hotelu.  Co prawda nie lubił podwładnej, ale postanowił jej pomóc. Wysiadł z auta i usiadł koło dziewczyny.
F: Pani Wiktorio, co Pani tutaj robi?
W: Profesorze jak widać siedzę… Próbowałam dostać się do domu. Ktoś zamknął drzwi, a klucze zostawiłam w pokoju.
F: Wie Pani, że może Pani zachorować. Niech Pani wsiądzie do mojego samochodu. Prześpi się Pani u mnie.
W: Ale profesorze…
F: Żadnego ale… Chce Pani stracić pracę? To jest rozkaz.
Wiktoria wstała i posłusznie udała się do samochodu. Idąc zauważyła, że Falkowicz uśmiechnął się. Nie był to ten zwykły uśmieszek. Ten uśmiech był szczery.  Wreszcie ruszyli do willi Falkowicza.
W: Dziękuję Panu za pomoc.
F: No widzi Pani.-mówiąc to uśmiechnął się zawadiacko.