W związku z tym, że ta część jest całkowicie poświęcona Profesorowi postanowiłam zrobić specjalną dedykację dla Pana Michała Żebrowskiego, który,mam nadzieję, że czasem jak ma czas, czyta trochę opowiadań o swoim bohaterze ;D
Po weselu.
Willa Falkowiczów.
Siedzieli oboje w salonie.
K: Andrzejku?
Andrzej się nie odezwał. Tępo wpatrywał się w ścianę. Nie interesowało go co się dzieje wokół niego.
Kingę irytowało zachowanie Andrzeja, więc postanowiła go szybko obudzić.
Nawet nie zauważył, że wzięła jego kieliszek z czerwonym winem i stanęła naprzeciw niego.
K: Andrzej!
Nic. 0 reakcji, więc wylała zawartość obu kieliszków na śnieżnobiałą koszulę profesora.
Wtedy się ocknął i wstał.
F: Kobieto! Zniszczyłaś moją najlepszą koszulę! Czy Ty myślisz?! Co Ty wyprawiasz?!- Był zły, że ktoś taki jak Kinga przerwał mu rozmyślania.
K: Chciałam tylko porozmawiać! Andrzej!
F: O czym?!
K: Chcę mieć z Tobą dziecko!
W tym momencie wściekłość Profesora sięgnęła zenitu.
F: Pamiętaj, że wziąłem ślub z Tobą, bo mnie do tego zmusiłaś!! Nie chcę mieć z Tobą dzieci!
Kinga usiadła na sofie i zaczęła płakać.
K: A z Consalidą?
F: Co z nią?- wyszedł z salonu.
K: Chciałbyś mieć dzieci z nią?
Profesor tego nie usłyszał. Udał się do kuchni, gdzie miał zapas whisky. Nalał trunek do szklanki i rozmyślał.
Po co to zrobił? Po co brał ślub? Dlaczego zranił Wiki? Co on zrobił ze swoim życiem? Całkowicie je rozwalił...
Jakiś czas później.
Falkowicz poszedł do gabinetu. Usiadł na małej białej sofie, aż nagle zadzwonił telefon. Dzwonił Adam.
F: Halo?
Ad: Profesorze nasze badania...
F: Co z nimi? Mam nadzieję, że nie zabrano Ci próbek!!
Ad: Właśnie mi je wyjmują z auta...
F: Adam... TY MATOLE! Przez Ciebie oboje będziemy siedzieć!! Tobie dać zadanie... Gadaj gdzie jesteś.
Ad: W Toruniu.
F: Czekaj zaraz jadę. Narazie.
Zadzwonił po taksówkę. Po 20 minutach był spakowany i udał się w stronę wyjścia. Zauważył, że nie ma Kingi ciuchów, co go nieco zdziwiło.
Będąc przy bramie zobaczył, że jego żona pakuje walizki do bagażnika.
F: Kinga co Ty robisz?
K: Odchodzę. Zrozumiałam swój błąd. Zrozumiałam, że mnie nie kochasz i nie chcesz mnie znać, więc jutro składam papiery rozwodowe i wyjeżdżam do USA po rozprawie. Będziesz mógł się kontaktować ze mną poprzez adwokata.
Falkowiczowi kamień spadł z serca. Nie wiedział, że tak szybko pozbędzie się Kingi. Jadąc taksówką do Torunia myślał jak odebrać próbki z rąk policji. Adam czekał na niego przed dworcem PKP. Był uśmiechnięty i w towarzystwie dwóch panienek.
Falkowicz podchodzi do niego i mówi: Adam raz nie ma mnie przy Tobie, a Ty takie rzeczy odwalasz...
Ad: Panienki czekają na swojego księcia z bajki, no więc jestem.-mówiąc to zaczął się śmiać.
F: Ty się nie śmiej, tylko gadaj, gdzie są próbki?
Ad: Policja je zabezpieczyła.
Falkowicz udał się na komendę policji w celu odzyskania próbek do badań. Funkcjonariusze przesłuchiwali go już kilkadziesiąt minut, kiedy do jednego z nich zadzwonił telefon.
-...
P: Rozumiem. Tak tak...
-...
P: Mam mu oddać to?
-...
P: Ok do widzenia.
P: No dobrze otrzyma Pan swoje próbki, jednak uprzedzam Pana, że nielegalne prowadzenie badań jest karalne!
F: One są prowadzone legalnie w Szwajcarii.
Kilka godzin później.
Świtało, a profesor nie spał całą noc. Wrócił po 23 i cały czas nie mógł spać.
Kiedy budzik zadzwonił wstał ledwo przytomny, wiedząc, że Tretter nie da mu urlopu.
Szpital.
Wszyscy czekali na Wiki, która znowu się spóźniła.
wtorek, 27 maja 2014
piątek, 23 maja 2014
Sen
Specjalna dedykacja dla martikan i rudowłosej ;D
Czekała wraz z księdzem na Andrzeja, pod rozkwitającą jabłonią. Tam właśnie chcieli się pobrać. Była ubrana w przepiękną białą suknię, którą podtrzymywała jej świadkowa- Agata. Nieopodal Agaty stał wózek, w którym spał mały Jasio Rogalski.
Między rzędami wypełnionych po brzegi ławek szedł on. Jego świadkiem był Adam, który niósł małą Amelię- sześciomiesięczną córeczkę Andrzeja i Wiki. Ukochany stanął naprzeciwko niej i złapał Wiki za ręce.
Ks: Zebraliśmy się tu dziś, aby połączyć tych dwojga nierozerwalnym węzłem małżeńskim. Wiktorio, czy bierze Pani Andrzeja Falkowicza za męża?
Wiktoria wymawiała "TAK" patrząc w oczy Andrzeja.
Ks: A czy Ty Andrzeju bierzesz za żonę tę oto Wiktorię?
F: Tak.
Ks: Ogłaszam Was mężem i żoną. Może Pan pocałować swoją żonę.
F: Wiktorio od teraz jesteś moja! Nikomu Cię nie oddam!- pocałował swoją małżonkę.
Nie chcieli wesela, więc po zaślubinach Adam z Markiem i Agatą wzięli małą Amelkę do siebie, aby świeżo upieczeni małżonkowie mogli całą noc świętować.
Willa Wiki i Andrzeja.
Tuż po przekroczeniu progu domu zaczęli się całować. Andrzej niecierpliwie zdejmował strój Wiki. Podniósł żonę i zaniósł do sypialni, po drodze całkowicie pozbywając się odzienia. Całkiem nadzy opadli na łóżko. Andrzej zaczął całować jej szyję, a ona jeździła palcami po jego torsie.
Schodził pocałunkami coraz niżej. Całował jej piersi, brzuch, aż dotarł do jej wnętrza. Jęknęła czując jego język w sobie. Wiedział, kiedy zmniejszyć nacisk języka. Po chwili wsunął się w nią. Po kilku pchnięciach oboje szczytowali.
F: Wiki!
Wiktoria obudziła się. Nad nią stała Agata.
W: Co się stało?
Ag: Znowu mówiłaś jego imíę przez sen.
Wiki usiadła na łóżku.
Ag: Wiki możesz mi powiedzieć co się dzieje? W: Nic Agatko.
Agata usiadła przy przyjaciółce.
Ag: Przecież widzę co się dzieje...
W: Andrzej wyznał mi wczoraj miłość...
Ag: To chyba dobrze?
W: Tak,ale zrobił to po swoim ślubie...
Ag: Czy Wy?
W: Nie! To był tylko jeden pocałunek. To i tak nic nie zmieni... A jak tam Marek?
Ag: Ehh szkoda gadać... Nawet nie zwraca na mnie uwagi, a za dwa dni jedziemy na 3 dniowe sympozjum.
W: Nie przejmuj się nim. Kiedyś znajdziesz TEGO JEDYNEGO... Pamiętaj jest jeszcze Adam- na te słowa obie kobiety zaczęły się śmiać. Wiki przypadkowo spojrzała na zegarek i zerwała się z łóżka.
Ag: A Ty gdzie?
W: Od 10 minut mam dyżur. Andrzej mnie zabije-mówiąc to pośpiesznie poszła do łazienki.
W:Adam!! Wyłaź! Mam dyżur!
Adam wychodzi w samym ręczniku.
Ad: Następnym razem radzę Ci, abyś nastawiała budzik.
W: Dzięki za radę. Wezmę ją sobie do serca!
Po 20 minutach Wiki wyszła ubrana w jasnozielony top i jasne przecierane jeansy. Włączyła telefon. Miała 5 nieodebranych połączeń od Falkowicza i 2 z zastrzeżonego numeru.
" No pięknie. Teraz już nie żyję."
Szpital.
Wiki wpadła jak burza do lekarskiego. Nie wiedziała, że profesor jest zdenerwowany.
D: Spóźniła się Pani!
Wiki była zdziwiona.
" Najpierw na Ty, a teraz per Pan, Pani... O co mu do cholery chodzi?"
W: Przepraszam, ale...
F: Jakie "ale"? DO ROBOTY! Po dyżurze chcę widzieć Panią w moim gabinecie. Zrozumiano?
W: Tak.
Czekała wraz z księdzem na Andrzeja, pod rozkwitającą jabłonią. Tam właśnie chcieli się pobrać. Była ubrana w przepiękną białą suknię, którą podtrzymywała jej świadkowa- Agata. Nieopodal Agaty stał wózek, w którym spał mały Jasio Rogalski.
Między rzędami wypełnionych po brzegi ławek szedł on. Jego świadkiem był Adam, który niósł małą Amelię- sześciomiesięczną córeczkę Andrzeja i Wiki. Ukochany stanął naprzeciwko niej i złapał Wiki za ręce.
Ks: Zebraliśmy się tu dziś, aby połączyć tych dwojga nierozerwalnym węzłem małżeńskim. Wiktorio, czy bierze Pani Andrzeja Falkowicza za męża?
Wiktoria wymawiała "TAK" patrząc w oczy Andrzeja.
Ks: A czy Ty Andrzeju bierzesz za żonę tę oto Wiktorię?
F: Tak.
Ks: Ogłaszam Was mężem i żoną. Może Pan pocałować swoją żonę.
F: Wiktorio od teraz jesteś moja! Nikomu Cię nie oddam!- pocałował swoją małżonkę.
Nie chcieli wesela, więc po zaślubinach Adam z Markiem i Agatą wzięli małą Amelkę do siebie, aby świeżo upieczeni małżonkowie mogli całą noc świętować.
Willa Wiki i Andrzeja.
Tuż po przekroczeniu progu domu zaczęli się całować. Andrzej niecierpliwie zdejmował strój Wiki. Podniósł żonę i zaniósł do sypialni, po drodze całkowicie pozbywając się odzienia. Całkiem nadzy opadli na łóżko. Andrzej zaczął całować jej szyję, a ona jeździła palcami po jego torsie.
Schodził pocałunkami coraz niżej. Całował jej piersi, brzuch, aż dotarł do jej wnętrza. Jęknęła czując jego język w sobie. Wiedział, kiedy zmniejszyć nacisk języka. Po chwili wsunął się w nią. Po kilku pchnięciach oboje szczytowali.
F: Wiki!
Wiktoria obudziła się. Nad nią stała Agata.
W: Co się stało?
Ag: Znowu mówiłaś jego imíę przez sen.
Wiki usiadła na łóżku.
Ag: Wiki możesz mi powiedzieć co się dzieje? W: Nic Agatko.
Agata usiadła przy przyjaciółce.
Ag: Przecież widzę co się dzieje...
W: Andrzej wyznał mi wczoraj miłość...
Ag: To chyba dobrze?
W: Tak,ale zrobił to po swoim ślubie...
Ag: Czy Wy?
W: Nie! To był tylko jeden pocałunek. To i tak nic nie zmieni... A jak tam Marek?
Ag: Ehh szkoda gadać... Nawet nie zwraca na mnie uwagi, a za dwa dni jedziemy na 3 dniowe sympozjum.
W: Nie przejmuj się nim. Kiedyś znajdziesz TEGO JEDYNEGO... Pamiętaj jest jeszcze Adam- na te słowa obie kobiety zaczęły się śmiać. Wiki przypadkowo spojrzała na zegarek i zerwała się z łóżka.
Ag: A Ty gdzie?
W: Od 10 minut mam dyżur. Andrzej mnie zabije-mówiąc to pośpiesznie poszła do łazienki.
W:Adam!! Wyłaź! Mam dyżur!
Adam wychodzi w samym ręczniku.
Ad: Następnym razem radzę Ci, abyś nastawiała budzik.
W: Dzięki za radę. Wezmę ją sobie do serca!
Po 20 minutach Wiki wyszła ubrana w jasnozielony top i jasne przecierane jeansy. Włączyła telefon. Miała 5 nieodebranych połączeń od Falkowicza i 2 z zastrzeżonego numeru.
" No pięknie. Teraz już nie żyję."
Szpital.
Wiki wpadła jak burza do lekarskiego. Nie wiedziała, że profesor jest zdenerwowany.
D: Spóźniła się Pani!
Wiki była zdziwiona.
" Najpierw na Ty, a teraz per Pan, Pani... O co mu do cholery chodzi?"
W: Przepraszam, ale...
F: Jakie "ale"? DO ROBOTY! Po dyżurze chcę widzieć Panią w moim gabinecie. Zrozumiano?
W: Tak.
sobota, 17 maja 2014
Zakręt
Dzisiaj nastał długo wyczekiwany przez nią dzień. To dzisiaj stanie się żoną profesora. Tak ona Kinga Walczyk miała stać się Kingą Walczyk- Falkowicz. Wszystko było już gotowe.
K: Andrzej!! Pośpiesz się, bo się spóźnimy na nasz ślub!- ona była gotowa. Wybaczyła mu pocałunek z Wiki.
Czekała na niego w salonie. Była ubrana w piękną białą suknię ślubną.
Od ostatnich wydarzeń z Wiki minęły 3 miesiące. W tym czasie Wiki związała się z Kubą-nowym ordynatorem chirurgii. Została zaproszona na ślub, ale odmówiła.
Falkowicz zrozumiał, że kocha Wiki, ale było już za późno.
Myślał, że Wiki kocha Kubę. Mylił się.
F: Kobieto! Przestań się drzeć!- mówiąc to wyszedł z sypialni. Wiedział, że Wiki i tak nie zrozumie jego wyboru. Wiedział, że musi tak zrobić, inaczej Kinga nie da mu spokoju.
Przed Kościołem.
Oboje zauważyli Wiki opierającą się o mury Kościoła. Była ubrana w piękną, sięgającą jej za kolana, ciemnozieloną sukienkę, która idealnie ukazywała jej atuty. Była sama. Kuba miał całodobowy dyżur na izbie.
Falkowicz mimo protestów Kingi podszedł do rudej.
F: A jednak przyszłaś.
W: Przyszłam, bo chciałabym Ci coś powiedzieć. Andrzej ja...
Jednak nie dokończyła, ponieważ nadeszła Kinga.
K: Andrzej już wszyscy czekają. Musimy iść, a Ty trzymaj się od Andrzeja z daleka, bo inaczej pożałujesz!
Wiktoria podczas mszy stała pod kościołem. Chciała tam wejść i powiedzieć, że go kocha, ale nie mogła.
Andrzej wychodząc z kościoła zauważył, że Wiki nadal stoi oparta o mur. Czuła, że Andrzej się jej przygląda. Chciała już iść, ale Falkowicz ją zatrzymał.
F: Wiki! Nie uciekaj!- podszedł do niej- zostań na wesele!
W: Zostanę, ale pod jednym warunkiem. Odczepisz się ode mnie już na całe życie!!!
F: Ok. Czyli co? Mam iść? Ok- mówiąc to odszedł do Kingi.
"Zostań!"- to słowo cały czas siedziało jej w głowie. Nie mogła uwierzyć, że to nie ona stoi przy Andrzeju, jako jego żona.
W: Andrzej!- powiedziała, ale profesor tego nie usłyszał.
Wesele.
Wiki całą imprezę była zamyślona. W końcu postanowiła wyjść na świeże powietrze. Myślała, że tylko ona źle się bawi. Myliła się. Nie zauważyła zamyślonego Andrzeja.
Zauważył, że Wiki wyszła, więc postanowił pójść za nią.
Wiki siedziała na ławce.
F: Nie zimno Ci? Jest październikowy wieczór,a Ty tylko w sukience.-mówiąc to usiadł przy niej i próbował okryć ją swoim płaszczem. Jednak ona go odepchnęła.
W: A Ty czego tu szukasz? Idź do swojej żonki! Ona bardziej potrzebuje Ciebie niż ja!
Falkowicz objął ją ramieniem, jednak ta ponownie go odrzuciła.
F: Wiki...
W: Co Wiki?! To Ty masz ślub z kim innym! Nie ze mną! To Ty wybrałeś Kingę nie mnie!!
Falkowicz wstał i zaczął spacerować.
Jak jej to wyznać? Co mam zrobić?
Wiki również wstała.
W: Andrzej spójrz na mnie! SPÓJRZ NA MNIE!
Andrzej popatrzył na Wiki. W jej oczach ujrzał niepewność i złość.
Wiki w jego oczach ujrzała bezinteresowną miłość.
W: Powiedz, czy mnie kochasz?
Falkowicz momentalnie podszedł do Wiki.
F: Gdybym powiedział, że nie, skłamałbym. Wiki wiesz, że ten ślub to tylko dla interesu... Pamiętaj, że ja zawsze będę Ciebie kochać. Zawsze.
W: Andrzej ja...- Zaniemówiła.
F: Wiki... Ja wiem, że Ty mnie też kochasz... Chcę tylko to usłyszeć od Ciebie.
W: A czy to coś zmieni? Nadal będziesz z Kingą.
F: Tylko do czasu wydania leku. Później składam pozew o rozwód.
W: Nie wierzę Ci!
F: Wiki... Kocham Cię!
W: Ja również Cię kocham Andrzej.-wyszeptała cicho.- Ale ile będę musiała czekać na Ciebie?
F: może pół roku... Jak lek wyjdzie, od razu się przeprowadzam. Obiecuję!-mówiąc to złożył na ustach Wiki delikatny pocałunek, który lekarka oddała z pasją i namiętnością.
Ten pocałunek widziała Kinga. Postanowiła zemścić się na Wiki.
Next...
Next pojawi się najprawdopodobniej dzisiaj ;D Mam do Anonimów prośbę- podpisujcie się chociaż inicjałami, żebym mogła robić dedykacje dla Was ;D
środa, 14 maja 2014
"Uczucia"
Wiki nie wiedziała co ma zrobić.
" Pocałować go? Hmm... Co mam zrobić? Niech stracę. Pocałuję go."
Wiki pochyliła się nad nim i pocalowała Andrzeja. Pocałunek był długi i namiętny. Oboje nie potrafili tego zakończyć. Pocałunek trwał kilka minut. Trwałby dłużej, gdyby nie Kinga. Kobieta była wściekła, ponieważ kochała Andrzeja, ale ten nie miał zamiaru być jej wierny.
K: Andrzej! Co Ty robisz?
Momentalnie zakończyli pocałunek. Wiki stanęła przy ławce, a Falkowicz wstał.
F: Kinga ja...
K: Jak możesz? Myślałam, że odkąd jesteśmy narzeczeństwem, to przestaniesz uganiać się za innymi kobietami... Myliłam się, ale pamiętaj o naszej umowie! Oczekiwałam od Ciebie wierności...
F: Kinguś moja droga ja wiem, że zawiodłem twoje oczekiwania, ale nie pierz przy ludziach naszych brudów. Pogadamy o tym w domu.- powiedział to i zauważył, że Wiki biegnie do hotelu.
F: A teraz mnie wysłuchaj! Nie myśl sobie, że będę Ci wierny! Żenię się z Tobą dla interesów! Nigdy, NIGDY Ciebie nie kochałem! Zrozum to!
K: Ale... Te kwiaty.. Miłe słówka... Randki?-mówiąc to zaczęła płakać.
F: Nie wiedziałem, że jesteś taka naiwna...-pobiegł za Wiki.
W: Zostaw mnie!
F: Posłuchaj!!- złapał Wiki za ramię.
W: Puść mnie!
F: Nie! Wysłuchaj mnie!-mówiąc to przyciągnął kobietę do siebie. Popatrzyli sobie w oczy. Ona dostrzegła w szarych oczach wściekłość zmieszaną z czymś, czego nie potrafiła nazwać.
On zauważył strach i ból. Był zdziwiony.
Czyżby Wiki go kochała? Czy on jest jej wart?
Czy on ją kocha? Niee... Falkowicz nie potrafi kochać...
Patrzyli na siebie przez kilka chwil. Wreszcie Andrzej pocałował Wiki, ale ona go odepchnęła.
W: Profesorze!!- była zła. Nie powinien jej całować, skoro ma już inną kobietę.
F: Pani doktor... Oboje tego chcemy tak?
W: Czego? Romansu? Nie. Sorry mylisz się!
F: Ja Kingi nie kocham!
W: Czy Ty tego nie widzisz, jak ona patrzy na Ciebie?
F: Widzę to... Ale jej nie kocham!
W: Nie wierzę Ci!- wyrwała się z jego objęć i pobiegła do hotelu.
Falkowicz stał w miejscu. Zaczęło padać, więc udał się do szpitala.
Siedząc w swoim gabinecie rozmyślał.
" Czemu Wiki uciekła? Zakochała się we mnie? Taki był plan..."
Wieczór.
Hotel.
Wiki piła już czwartą lampkę wina.
Płakała. Do salonu weszła Agata. Widząc zmartwienie przyjaciółki postanowiła jej pomóc.
Ag: Wiki co się dzieje?- mówiąc to usiadła przy niej.
F: Faceci... Czy oni wszyscy muszą być tacy sami?
Ag: Czekaj... Falkowicz?
W: Tak... On... Agata ja dopiero teraz zrozumiałam, że nie jest mi obojętny... Agata ja go kocham... Tylko jest problem...
Ag: Jaki?
W: Ma narzeczoną...
niedziela, 11 maja 2014
Dedykacja dla moich dwóch mentorów, którzy czuwają nad moją karierą pisarską ;D
Rano.
Wiki wchodząc do salonu zauważyła śpiącego na sofie Falkowicza. Postanowiła go nie budzić i w ciszy opuściła pomieszczenie.
W kuchni zostawiła karteczkę.
"Profesorze!
Dziękuję, za mile spędzony czas.
Wiki."
Wychodząc z willi postanowiła zajrzeć do ogrodu. Pogoda sprzyjała spacerom. Było ciepło wręcz upalnie. Wiki zaczęła rozmyślać o pocałunku.
"Czy ten pocałunek coś zmieni w naszych relacjach? Ciekawe, po co On to zrobił."
Nagle poczuła czyjeś ręce na swoich barkach. Odwróciła się i zauważyła Falkowicza w szlafroku. Momentalnie się cofnęła.
F: Ależ Pani doktor... Ja nie gryzę.
W: Przestraszył mnie Pan.
F: Najmocniej przepraszam. Myślałem, że po wczorajszym będzie chciała Pani zostać-przybliżył się do Wiki.
Wiktoria była zdenerwowana. Andrzej złapał ją za rękę.
W: Niech Pan mnie puści! Jest Pan zwykłą świnią! Co Pan sobie myśli? Że co? Że po pocałunku już będę Pana? Grubo się profesor myli!
F: Niech Pani uważa na słowa!- mówiąc to puścił lekarkę, która szybko wyszła z ogrodu.
Myślami Falkowicza:
" Ta kobieta działa na mnie silniej, niż wszystkie moje kochanki. Muszę ją zdobyć! Muszę ją mieć!"
Wiki wracając do hotelu myślała nad tym,jak wytłumaczy się ze swojej nieobecności. Postanowiła, że nie powie gdzie była.
Pod drzwiami hotelu zastała trzeźwiejącego Adama.
W: Co? Zabalowało się?- w jej głosie Adam wyczuł ironię.
Ad: Kobieto! Weź otwórz te drzwi!
W: Daj klucze.
Adam wyjmuje klucze i podaje je Wiki.
Ad: A Ty gdzie byłaś?
W: Na spacerze. A Ty idź już do pokoju-otworzyła drzwi i udała się do salonu. Nagle zadzwonił telefon. Dzwonił Falkowicz.
W: Tak słucham?
F: Jest Pani potrzebna na bloku. Pilne.
W: Ale dał mi Pan urlop!
F: Zależy Pani na pracy? To do roboty! Jasne?!
W: Tak! Do widzenia!
Była wściekła.
Operacja trwała 4 godziny.
Wiki wyszła na dwór. Była potwornie zmęczona. Spotkała Tomasza.
W: Tomek. A co Ty tutaj robisz?
T: Wiki posłuchaj mnie. Kocham Cię! Musimy być razem!-mówiąc to złapał Wiki za ramię.
W: Puść mnie! Zostaw mnie w spokoju!- próbowała się wyrwać, ale Tomasz był silniejszy.
Szamotaninę zauważył wychodzący Falkowicz. Natychmiast podbiegł i odciągnął Wiki i sam zaczął walczyć z Tomaszem. Wiki pobiegła po pomoc.
F: Jeszcze raz dotkniesz ją to pożałujesz- po każdym wypowiedzianym słowie Tomasz obrywał jeszcze mocniej.
Do dwójki lekarzy podbiegli ochroniarze. Falkowicz miał złamany nos, Tomasza zanieniono do szpitala.
Wiki podeszła do Andrzeja.
W: Jak ja się Panu odwdzięczę?
F: Pocałuj mnie.
sobota, 10 maja 2014
Cz 2
Reszta podróży przebiegła w ciszy. Wiki była zdziwiona zachowaniem profesora. Zachowywał się zupełnie inaczej niż w szpitalu. Wjeżdżając pod wille profesora zauważyła jasno oświetlony ogród. Pomyślała, że fajnie byłoby spędzać tam większość wolnego czasu.
" Dosyć Consalida! To jest posesja twojego szefa!"-zganiła siebie w duchu. Wchodząc do domu zauważyła, że salon jak i inne pomieszczenia całkowicie oddają charakter Falkowicza. Kiedy weszła do salonu jej uwagę przykuł ogromny ceglany kominek, czerwony dywan, który idealnie współgrał z czarnym stolikiem do kawy i dużą czarną sofą.
W salonie stały jeszcze szafki z książkami. Wiktoria z ciekawością zaczęła przeglądać jedną z nich. Znalazła tam opasłe tomy pełne terminów medycznych i thrillery. Wzięła jeden z nich i zaczęła czytać.
Tymczasem Falkowicz zaczął przygotowywać jedzenie. Z tacą pełną kanapek wszedł do salonu.
F: Pomyślałem, że jest Pani głodna.
Wiktoria przerwała czytanie i usiadła na sofie.
W: Dziękuję Panu za troskę.- wzięła jedną z kanapek.
F: Widzę,że zaczytała się Pani w moich książkach.- mówiąc to usiadł koło kobiety i wziął kanapkę.
W: Zauważyłam, że ma Pan ciekawy księgozbiór. Pełno tu encyklopedii medycznych i thrillerów.
F: Z tego co widzę to przejrzała Pani cały księgozbiór w tym salonie, ale nie widziała Pani mojej biblioteki. Zaprowadzić tam Panią? Wiki spojrzała na zegarek.
W: Jest już po 1:00 a jutro mam dyżur i chciałabym iść spać.
F: W związku z tym, że jestem Pani szefem daję Pani wolne.
W: A moi pacjenci?
F: Przejmie ich Adam. To co idziemy?- wstał i pociągnął dziewczynę za sobą.
Biblioteka była umieszczona na piętrze. Było to bardzo duże i przestronne pomieszczenie. Wiki znalazła tam wszystkie rodzaje książek. Od romansów po horrory.
Wzięła pierwszą książkę z brzegu i zaczęła ją przeglądać z zainteresowaniem.
W: Widzę, że czytuje Pan romanse.
F: Romanse kupuję dla swoich kobiet.- podszedł do lekarki.- Ma Pani piękne oczy.-odgarnął kosmyk rudych włosów za ucho kobiety i zmusił ją, aby ta spojrzała na niego.
F: Ma Pani piękne usta- pocałował Wiki. Na początku się opierała, ale kiedy poczuła smak jego ust poddała się.
Nigdy nie czuła takiego pożądania, jakie wzbudził w niej Andrzej. Kiedy jego ręce zaczęły odpinać guziki jej bluzki opamiętała się. Odepchnęła go i wyszła z pokoju.
Falkowicz stał przez chwilę w miejscu. Postanowił dać Wiki trochę czasu,aby ochłonęła, więc nieśpiesznie wyszedł.
Znalazł ją śpiącą w salonie. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Po chwili poszedł się umyć i spać w salonie.
czwartek, 8 maja 2014
Wiem pewnie jest za krótkie, ale jest to moje pierwsze opo
tutaj ;D
Postanowiłam zamieszczać tutaj opowiadanie o FaWi.
Cz 1.
Była piękna gwieździsta noc. Wszyscy oprócz Wiki spali w
hotelu. Ona postanowiła pójść do parku. Usiadła na ławce i rozmyślała nad swoim
życiem.
Myślami Wiki:
Czy Ja zawsze muszę trafiać na takich debili? Jak nie Adam,
to z kolei Tomasz, Przemo…
A do tego jeszcze problemy z nowym szefem chirurgii- Falkowiczem. Kiedy on da mi spokój? Jestem
chirurgiem a nie księgową…
Adama kochała najmocniej. Długo nie mogła się pozbierać po
jego zdradzie. Nigdy nie czuła się tak upokorzona, jak wtedy, kiedy Adam na jej
oczach zdradził ją z Agatą. Dzięki temu jej relacje z przyjaciółką się jeszcze
bardziej pogorszyły. Agata próbowała ją przeprosić, ale ona nie wybaczyła.
Nadal czuła do niej żal, za rozbity związek, który trwał dosyć
długo.
Nagle zaczęło padać. Gwieździste niebo zostało przykryte chmurami i rozpętała się
prawdziwa burza. Kobieta próbowała wejść
do hotelu, ale ktoś zamknął drzwi na klucz. Bezradna usiadła na werandzie. Była
cała mokra. Nie interesowało ją to, że
może być chora. Nic ją nie interesowało .
Nagle pod hotel podjechało białe auto. Siedział w nim profesor, jak zwykle
nienagannie ubrany w garnitur, mimo, że było już po 23.00. Wracał z pracy,
kiedy zauważył Wiki jak siedzi przy
drzwiach hotelu. Co prawda nie lubił podwładnej,
ale postanowił jej pomóc. Wysiadł z auta i usiadł koło dziewczyny.
F: Pani Wiktorio, co Pani tutaj robi?
W: Profesorze jak widać siedzę… Próbowałam dostać się do
domu. Ktoś zamknął drzwi, a klucze zostawiłam w pokoju.
F: Wie Pani, że może Pani zachorować. Niech Pani wsiądzie do
mojego samochodu. Prześpi się Pani u mnie.
W: Ale profesorze…
F: Żadnego ale… Chce Pani stracić pracę? To jest rozkaz.
Wiktoria wstała i posłusznie udała się do samochodu. Idąc
zauważyła, że Falkowicz uśmiechnął się. Nie był to ten zwykły uśmieszek. Ten
uśmiech był szczery. Wreszcie ruszyli do
willi Falkowicza.
W: Dziękuję Panu za pomoc.
F: No widzi Pani.-mówiąc to uśmiechnął się zawadiacko.
Subskrybuj:
Posty (Atom)