sobota, 6 września 2014

I żyli długo i szczęśliwie.

Na początku chciałam Was przeprosić za to,że tak zwlekałam z dodaniem ostatniej części o Fawi.
Doszły mnie słuchy o plagiacie mojego bloga. Niech ta osoba wie, że widziałam to, co robi i grzecznie proszę, aby tego zaniechała, ponieważ nie po to piszę,aby ktoś później przywłaszczał sobie moje pomysły. A teraz zapraszam do czytania.

****


Stał oparty o parapet okna. W ręku trzymał szklankę z trunkiem. Zbliżała się noc, a jej nadal nie było. Nagle usłyszał, że ktoś jest na dole. Schodząc ze schodów zauważył rudowłosą piękność. Była pijana.

Jak się tutaj dostała? Nie widziałem jej, jak stałem przy oknie.

-ANDRZEEJ!!
- Paani Wiktorio... Co Pani robi w moich skromnych progach?
-Zgubiłam się...-powiedziała lekko się zataczając. Upadłaby, gdyby nie silne dłonie Falkowicza, które w ostatniej chwili  ją złapały.
-Jesteś pijana...
-Nie!
- Jak nie jak tak?
-Oj... No dobra! Wypiłam kieliszek, czy dwa...
-Dwa? Chyba z pięć...
Nagle go pocałowała. Chciał tego, ale wiedział, że Wiki nie będzie tego rano pamiętać.
Pociągnął ją w stronę sypialni.
Tymczasem Kinga weszła do domu. Widząc zaistniałą sytuację wycofała się i udała się w stronę wyjścia.

****

 Wiki wstała. Zauważyła śpiącego obok niej Andrzeja.  Prędko wstała i udała się w stronę łazienki.

Co my robiliśmy?  A w sumie... KOCHAM GO!

Po chwili weszła do sypialni.   Usiadła na skrawku łóżka. Poczuła, jak ktoś    łapie ją za ramię.
-Wiki...
--Taak?
--Kocham Cię! Przez te miesiące nie przestałem Cię  kochać.
- A co z Kingą?
- Skończyłem z nią. Dla mnie istniejesz tylko Ty!
- Serio?
-Serio!
-To w takim razie...
-Kochasz mnie?
-- Tak.

****

kilka miesięcy później.


Wiktoria stała w pięknej, białej sukni.  Czekała w Kościele na Andrzeja.
Długo czekała na ten dzień.  Stanął przy niej.
-Zebraliśmy się tu dziś, aby połączyć tych dwojga nierozerwalnym związkiem małżeńskim.   Czy jest ktoś,kto się sprzeciwia?
Cisza.
- - Czy Ty Wiktorio Manuelo Consalido bierzesz tego oto Andrzeja Falkowicza za męża?
-Tak.
-A czy Ty  Andrzeju Falkowiczu bierzesz Wiktorię za żonę?
-Tak.
-Od teraz jesteście mężem i żoną. Możesz ją pocałować.





KONIEC!

Wiem... Krótkie xD

piątek, 8 sierpnia 2014

Koniec?

W ruch poszła kolejna szklanka whiskey.
Nie spodziewał się takiego zachowania Wiki.
Jak mogłeś? Pokochałam Cię,a Ty zrobiłeś dziecko Kindze! Jak mogłeś mi to zrobić?
Mówiła to z płaczem w głosie. W jej oczach malowała się żal i gorycz.
Kolejny raz ją zawiódł.
Spojrzał na śpiącą na kanapie kobietę. Przypomniał sobie,jak wracając do willi zauważył lekko pijaną Kingę. Czekała na niego przy bramie.
K: Jak zabawa z Twoją Wikusią? Miałeś udany wieczór?
F: Odczep się!- lekko odepchnął kobietę, ale gdy ta upadła niemalże natychmiast pośpieszył jej z pomocą.
K: Pokazała Ci moje USG?
F: Kinga! Kiedy Ty znikniesz z mojego życia raz na zawsze?!
K: Ja?! NIGDY!
F: Przecież się umawialiśmy!
K: Zniknę wtedy, kiedy poczujesz się tak jak ja! Upokorzony przez miłość swojego życia! Znienawidzony przez samego siebie!- upadła. Chwilę później usłyszał jej miarowy oddech. Postanowił zanieść ją do siebie.
Myślami Falkowicza.
Boże... Ta kobieta jest nie do zniesienia! Ona jest chora! Jutro  rano zadzwonię do Dryla. Musi mi pomóc.


****
Wracając nie zwracała uwagi na to gdzie idzie. Doszła do parku. Zauważyła pustą ławkę,więc tam usiadła, aby porozmyślać nad tym, co się stało.
Po chwili dosiadł się do niej nieznajomy.
N:Witam piękną Panią! A co pani robi w tą piękną gwieździstą noc sama?
W: Jak widać siedzę!
Nieznajomy niezrażony odpowiedzią kobiety przysunął się do niej bliżej.
N: A nie chciałaby Pani spędzić tej nocy gdzie indziej?
Wiktoria widząc, iż nieznajomy chce położyć swoją dłoń na jej nodze, odsunęła się.
W: Nie chcę. W zasadzie to przypomniało mi się, że jestem już z kimś umówiona. Także do widzenia!- wstała i szybkim krokiem udała się w stronę hotelu.
Tam jednak czekał na nią nie kto inny, tylko Kuba. Wiki wiedziała, że musi z nim porozmawiać. Musi oznajmić mu,że to koniec ich romansu.
Chłopak był ubrany w czarną koszulę i jasne przecierane na kolanach jeansy. Siedział na kanapie z lampką wina w dłoni.
W: O hej. Myślałam, że śpisz-rzekła wieszając czarną, skórzaną kurtkę na wieszak i chowając ją do szafy.
K: Czekałem na Ciebie. Miałem nadzieję, że ten wieczór spędzimy razem, a tutaj takie zaskoczenie... I jak? Miło spędziłaś wieczór z profesorkiem?
W: Kto Ci powiedział?-usiadła przy nim.
K:Agata.
W: Wiedziałam! Niech ja ą dorwę!- próbowała rozładować napiętą atmosferę.
K: Wiki! To nie jest odpowiedni moment na żarty! Musimy poważnie porozmawiać!
W: O Nas?
K:Tak Wiki o Nas! Widzę, jak patrzysz na profesora! A ja? Czy Ty coś do mnie czujesz?
W: To nie jest takie łatwe... Tak kochałam go i nadal kocham! A co z Tobą? Bardzo Cię lubię, ale czy coś z tego będzie? Nie byłabym tego taka pewna.
K: Warto jednak spróbować. Nic nie stracimy, jeżeli nie wyjdzie.
Po chwili namysłu lekarka odpowiedziała:
W: A wiesz co? Spróbujmy! Jeżeli w ciągu 3-4 miesięcy nam nie wyjdzie, to zostaniemy przyjaciółmi.
Był ucieszony odpowiedzią. Wiedział, że teraz nie może jej wyjawić tego, co chciał jej powiedzieć.

****
Willa profesora. Rano.
F: Czyli jak? Pomożesz mi?
-...
F: Dzięki. To kiedy ma pierwszą wizytę?
-...
F: Aha ok. Pojawi się.
-...
F: Narazie.
Kilka minut później.
Andrzej krzątał się po kuchni. Kinga tymczasem zaczynała się budzić.
Chwilę później do salonu wszedł Falkowicz trzymając w rękach tacę z kanapkami i sokiem.
F:Kinga wiesz, że alkohol szkodzi dziecku?!
K: Tak wiem! Teraz możesz mówić, że jestem głupia!
F: Bo jesteś! Masz tutaj zapisaną wizytę u Dryla- mówiąc to wyjął z kieszeni spodni karteczkę i podając ją blondynce.
K: A po co mi to? Nie jestem chora psychicznie!
F: Mimo to, nalegam, abyś się tam udała.
K:Dobra! Pójdę! Która godzina?
F: Za dziesięć dwunasta.
K: Powinieneś być w pracy! Ja już muszę się zbierać, skoro chcesz,żebym była już dzisiaj u Szymona.
F: Wziąłem urlop, a Tobie radzę się pośpieszyć, bo wizytę masz dokładnie za- spojrzał na zegarek- piętnaście minut!
Kinga wyszła z domu, a Falkowicz odetchnął z ulgą. Wziął tacę i ponownie udał się do kuchni.

sobota, 19 lipca 2014

Problemy.

Dedykacja dla Marthson, Alice, Rudej Fawiomanki, a przede wszystkim dla Florentyny ;)
Następnego dnia rano. Hotel.
Wiki ubrana w czarny top i jasne jeansy wchodząc do kuchni zauważyła siedzącą przy stole Agatę.
W: O hej! A Ty już nie śpisz?
A: Całą noc nie mogłam zasnąć.
Wiktoria usiadła przy przyjaciółce. Czują, że coś nie gra. Agata ostatnio dziwnie się zachowywała. Była jakaś taka smutna.
Myślami Wiki.
"Czy coś się stało? A może Marek? Niee... Od dłuższego czasu ze sobą nie rozmawiają."
W: Agata co się dzieje?
Ag: Nic!- powiedziała to z goryczą w głosie.
W: Przecież widzę, że coś się dzieje!
Ag: No dobra... Wiki bo ja...
W: Bo ja co?
Ag: Przespałam się z Latoszkiem.- mówiąc to zaczęła płakać. Wiktorię zamurowało. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Pierwszy raz w życiu  była bezradna.
Ag: I oon chcee byyć zee mną!- słysząc te słowa Wiki przytuliła przyjaciółkę.- A ja... Zrozum, że nie mogę tego zrobić Lenie!
W: A ona wie o tym?
Ag: Nie. Lepiej by było,gdyby o tym nie  wiedziała.
W: Prędzej czy później i tak się o tym dowie.
Ag: No tak, ale wolałabym, żeby dowiedziała się później. Teraz przechodzi ciężki okres w życiu i nie chciałabym jej jeszcze bardziej denerwować.
W: Wszystko będzie dobrze! Porozmawiaj z Witkiem i powiedz mu, że nie chcesz niszczyć związku Latoszków.- uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Ag: Wiesz co? Chyba tak zrobię i to dzisiaj!-mówiąc to wstała i udała się w stronę wyjścia.
W: Ej! A Ty gdzie?-mówiąc to była ucieszona, ponieważ  pomogła Agacie.
Ag: Jak to gdzie? Idę uporządkować swoje życie. Od jutra zaczynam je od nowa! To narazie!- mówiąc to wyszła z hotelu i udała się do szpitala. Rozmowa z Wiki poprawiła jej humor.
Wiktoria zastanawiała się nad swoim życiem, gdy usłyszała dzwonek telefonu. Zerknęła na wyświetlacz.
Myślami Wiki.
"Znowu ten numer... czego on ode mnie chce?"
Odebrała, lecz kiedy powiedziała "słucham" usłyszała tylko dźwięk zakończonego połączenia.

Kilka godzin później.
Szpital.
Kinga postanowiła dzisiaj porozmawiać z Wiki. Była u Hany i ma dowód na to, że jest w ciąży. Chciała, aby Consalida odczepiła się od jej Andrzeja.
Spotkała lekarkę w lekarskim.
K: Hej Wiki. Musimy porozmawiać.
W: O czym?- powiedziała zrezygnowanym tonem.
K: Chcę Ci coś pokazać- mówiąc to wyjęła test ciążowy z torebki.-Jestem w ciąży!
W: Gratuluję!-była lekko zirytowana.
K: Jest to dziecko Andrzeja.
W tym momencie Wiki spojrzała na Kingę z zaskoczeniem.
Myślami Wiki.
"Andrzej i dziecko? Ale pokazała mi jest. Spokój! To, że pokazała mi test, to nie oznacza, że jest w ciąży!"
W: Byłaś u ginekologa?
K: Tak byłam. Proszę!- pokazała wydruk USG. Wiedziała, że Andrzej nie jest ojcem jej dziecka, ale postanowiła wykorzystać swoją ciążę,aby zniszczyć życie profesorowi.
W: Mogę wziąć wydruk?-była bliska płaczu. Postanowiła pójść na kolację i definitywnie rozmówić się z Andrzejem.
K: Tak. Proszę.
Wiki wzięła wydruk i schowała do kieszeni swojego fartuszka, a Kinga z wyrazem triumfu wyszła z pomieszczenia.

Przepraszam, ale kolacja będzie w następnym rozdziale :)

czwartek, 17 lipca 2014

Next...

Oczekujcie nexta do niedzieli ;) tymczasem zapraszam Was na mojego aska. Tam możecie wytykać błędy i pytać o nexty i co się będzie dalej działo (małe spojlery) ;)
http://ask.fm/FankaFawi7

wtorek, 1 lipca 2014

Ciąża.

Hotel rezydentów.
Wiki wchodzi do salonu. Zauważyła, że Agata siedzi sama.
W: Hej. A gdzie reszta? 
Ag: Borys ma dyżur, Adam-impreza, a Przemek poszedł znowu do Oli. Miałyśmy porozmawiać.
W: Jutro porozmawiamy po kolacji. Jestem zmęczona.
Ag: Po jakiej kolacji? GADAJ!
Wiki już była przy drzwiach swojego pokoju.
W: JUTRO! 
Będąc w pokoju położyła się na łóżku, ale nie mogła zasnąć. Cały czas rozmyślała o jutrzejszej kolacji. 
" I po co ja się zgodziłam na tą kolację? No po co? Tylko popatrzyłam w jego oczy i już zmiękłam. Następnym razem wytrzymam ten jego stalowy i jakże pociągający wzrok."

Gabinet Kingi.
" Jeszcze chwila... Och Boże ile można czekać na drugą kreskę? A jeżeli się nie pojawi? Bzdury! Mam wszystkie objawy! O! Jest! No to nasza Wikusia się ucieszy, jak się dowie o tym, że Andrzej jest ojcem mego dziecka. Jej reakcja będzie niezapomniana!"
Kinga zabrała test ciążowy z biurka i schowała go do torebki. Wyszła na korytarz, gdy poczuła nagle, że ktoś chwyta ją za ramię. Był to Borys.
Kinga odwróciła się, zauważając młodego lekarza.
K:Co chcesz?
B: Chciałbym Ci coś powiedzieć.
K: To zapraszam do mojego królestwa.
Borys wszedł do laboratorium i usiadł przy biurku. Kinga usiadła przy nim.
K: Co chcesz?
B: Myślę, że to Cię zainteresuje.-mówiąc to uśmiechnął się szyderczo.
K: Jeżeli tyczy się to Andrzeja, to już go nie kocham!- "Nigdy nie przestanę go kochać! NIGDY! ON JEST MÓJ!" 
B: Nie interesuje Cię to co robi? Przecież cały szpital wie, że jesteście małżeństwem.- Był ciekaw reakcji Kingi. Ona jednak nie okazywała jakiegokolwiek zainteresowania słowami Borysa. W duchu jednak z wielkim napięciem oczekiwała tego co powie Borys.
K: Powiedz jak już musisz.
B: Otóż przyłapałem Andrzejka, jak umawiał się z Wiki na kolację. 
K: Dziękuję za informację. A wiesz coś więcej? 
B: Tak, ale to powiem za małą przysługę. 
K: I Ty myślisz, że ja ją spełnię?
B: Inaczej nic nie powiem, ale powiem twojemu mężowi, że byłaś w prokuraturze. 
K: Nic mi nie udowodnisz, bo tam nie byłam!- mówiąc to popchnęła  lekarza, Val, że upadł. Podeszła do niego i pochyliła się nad nim. -Dziękuję za informację. Reszty sama sie dowiem.- mówiąc to wzięła torebkę i wyszła z pokoju. 
Idąc korytarzem zauważyła w lekarskim Andrzeja. Postanowiła z nim porozmawiać.
Myślami Falkowicza.
" Nareszcie ją zdobyłem! Jest moja! Mam nadZieję, że jej nie zawiodę. 
Idzie Kinga. Mam nadzieję, że nie zmieniła zdania."
K: Andrzejku? 
F: Czego chcesz?- Tak nienawidził tej kobiety, że kiedy słyszał już jej kroki, był już zdenerwowany.
K: Chcę z Tobą porozmawiać.
F: O czym?
K: Widzisz... Bo ja... Jestem w ciąży.
Andrzeja zamurowało. Wiedział, że to nie on jest ojcem tego dziecka. Bal się tylko tego,że Kinga powie to Wiki, a ona jej uwierzy. 
F: Po co mi to mówisz, skoro to nie jest moje dziecko? 
K: to jest Twoje dziecko, czy tego chcesz, czy nie!
Słowa Kingi rozśmieszyły Falkowicza.
F: Przecież my nie współżyliśmy ze sobą!
k: I co w tego? Jestem ciekawa, komu uwierzy Wiki. 
F: nie powiesz jej tego!
K: Jasne, że powiem! Ty zniszczyłeś moje życie, teraz ja zniszczę Twoje!
F: Przecież obiecałaś mi, że dasz mi spokój!
K: Pokochałam Ciebie, a Ty mnie odrzuciłeś! 
F: Wiki i tak Ci nie uwierzy. Nie jest taka głupia jak Ty! 
K: Nie uwierzy, jak jej powiem, ale uwierzy, jak zobaczy dowód- mówiąc to wyciągnęła z torebki test ciążowy.
F: Nie udawaj głupiej, niż jesteś w rzeczywistości!- mówiąc to wyszedł udając się w stronę wyjścia.



Uff udało się coś napisać. Sorry, ale ta część według mnie całkowicie nie wyszła. Jak uważacie?

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Sorry

Oczekujcie nexta dopiero pod koniec sierpnia, bo wyjeżdżam i nie będzie mnie przez dwa miesiące. Sorry :) Ale jak da radę to będę wstawiać ;D

wtorek, 10 czerwca 2014

Wyznanie

 Dedykacja dla Marthson98 , martikan, FaWi,
Florentyno i Zakręcona i szalona-dziękuję, że czytacie moje wypociny :D
 Mentorzy wybaczcie, że nie dałam Wam tej części wcześniej, ale nauka wzywała :)

Wiki po skończonym dyżurze udała się do gabinetu Andrzeja, ale nikogo tam nie spotkała. Postanowiła poczekać na profesora.
Kilka minut później usłyszała czyjeś kroki na korytarzu. Do gabinetu wszedł zmęczony operacją Andrzej. Usiadł naprzeciw kobiety poluzowując krawat.
F: Pani Wiktorio...-te dwa słowa, które on wypowiedział, strasznie ją zdenerwowały.
Jej wyraz twarzy z lekkiego uśmiechu zmienił się na grymas wściekłości.
W: Znowu mamy mówić do siebie na per Pan/Pani?! A ten nasz pocałunek? Ta noc?
F: Jaka noc? My nie spaliśmy ze sobą.- Wstał i zaczął krążyć po pomieszczeniu. Wiki momentalnie zaczerwieniła się. Dopiero teraz przypomniała sobie, że to był tylko sen. Nic nie znaczący sen. A może jednak? Tak! Dla niej coś znaczył. Stanowił sentymentalną wartość. Był on dowodem jej uczuć do profesora.
W: Tak wiem... Przepraszam...
Myślami Wiki.
"Dlaczego mi to robisz? Dlaczego Ty? Jest wielu innych facetów, dlaczego trafiłam akurat na Ciebie? Jesteś zimny, podły, ale i też czarujący."

Myślami Falkowicza
" Ach... Dlaczego Ty jej to robisz? Wyznaj jej miłość i po sprawie! A jeśli mnie nie kocha? A co jeśli ma już kogoś?"- W jego wyobraźni ukazała się Wiki w białej sukni, a obok niej Adam. Momentalnie zganił siebie za takie myśli. Usiadł przy biurku, wyjmując szklankę i wodę.
F: Napijesz się?
W: Nie!
F: Wiki... Przepraszam...-powiedział to starając się pokazać swoją skruchę.
W: Co? Chyba się przesłyszałam. Ty mnie przepraszasz?
F: Tak. Przepraszam Cię, za moje dzisiejsze zachowanie.-Ulżyło mu, ponieważ z tonu jej głosu wywnioskował, ze mu wybaczyła.
W: Ja też przepraszam. Mój wybuch był nie na miejscu.- mówiąc to wstała i zaczęła iść w stronę wyjścia. Była przy drzwiach, gdy Andrzej powiedział: Kocham Cię. Powiedział to cicho, ale Wiki to usłyszała i stanęła w miejscu.
W: Mówisz tak, bo jesteś sam. Tak wiem, że Kinga odeszła. Sama mnie o tym poinformowała.
Nagle poczuła jego oddech na swojej szyi. Odwróciła się i ich oczy spotkały się. W jego oczach była widoczna miłość. Tak samo ją widziała i czuła, jak podczas ich ostatniego spotkania. Teraz była pewna, że ją kocha.
F: Wiktorio jesteś kobietą mojego życia. Nie chcę Cię stracić!
W: To po co ta cała szopka ze ślubem?- mówiąc to odepchnęła Go i wyszła z pokoju. Falkowicz usiadł i zaczął rozmyślać.
Wiki tymczasem przemierzała korytarz szpitalny szukając Agaty. Musiała z kimś porozmawiać o tym, co stało się w gabinecie.
Znalazła Agatę w lekarskim. Wypełniała papiery. Nie zauważyła, że Wiki cicho stanęła za nią i krzyknęła.
Agata odruchowo wzdrygnęła się.
Ag: Wiki! Zabiję Cię!-ze śmiechem zaczęła gonić po lekarskim przyjaciółkę.
Wiki uciekała, ale nie zauważyła, ze Agata przebiegła połowę pokoju trzymając poduszkę w ręce. Stanęła przed Wiki i zaczęła ją okładać poduszką. Wiki wzięła pierwszą z brzegu sofy poduszkę i zaczęła oddawać. Obie kobiety upadły na sofę.
Ag: A masz... Kara... Za... Nastraszenie...- za każdym wypowiedzianym słowem Wiki obrywała coraz mocniej. Kobiety śmiały się, ale Wiki chciała to przerwać.
W: Agata! Musimy porozmawiać! Przestań już!
Do lekarskiego wszedł Andrzej. Widząc Wiki w dobrym chumorze, uśmiechnął się.
F: Ależ co Pani robi w godzinach pracy Pani doktor?-mówiąc to parzył kawę.-No no no...Nieładnie-powiedział z udawaną złośliwością, ledwo powstrzymując atak śmiechu.
Wiktoria wstała i podeszła do niego.
W: Ja już skończyła dyżur.
F: To co jeszcze tutaj robisz?
W: Coś! Nie powinno Cię to interesować!
F: Przepraszam!
Ag: Uuu Pan profesor umie przepraszać? Dobrze Wiki porozmawiamy w domu. cześć!- Wyszła z pomieszczenia.
F: Chciałbym Cię o coś zapytać.- powiedział, kiedy upewnił się, że nikogo nie ma w pomieszczeniu.- Czy poszłabyś ze mną na kolację?
Wiktorię zamurowało. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć, ale po krótkiej analizie stwierdziła, że pójdzie.
W: No dobrze... Pójdzę. Tylko pamiętaj, że to ja wybieram lokal!
Falkowicz był ucieszony. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Chciał tylko sprawdzić, czy Wiki ma zamiar opierać się jego urokowi.
F: Jutro po dyżurze pasuje?
W: Tak, a teraz przepraszam ,ale jestem zmęczona i muszę jeszcze porozmawiać z Agatą. Do jutra!- Wyszła. Pozostał sam wraz ze swoimi myślami.