Na początku chciałam Was przeprosić za to,że tak zwlekałam z dodaniem ostatniej części o Fawi.
Doszły mnie słuchy o plagiacie mojego bloga. Niech ta osoba wie, że widziałam to, co robi i grzecznie proszę, aby tego zaniechała, ponieważ nie po to piszę,aby ktoś później przywłaszczał sobie moje pomysły. A teraz zapraszam do czytania.
****
Stał oparty o parapet okna. W ręku trzymał szklankę z trunkiem. Zbliżała się noc, a jej nadal nie było. Nagle usłyszał, że ktoś jest na dole. Schodząc ze schodów zauważył rudowłosą piękność. Była pijana.
Jak się tutaj dostała? Nie widziałem jej, jak stałem przy oknie.
-ANDRZEEJ!!
- Paani Wiktorio... Co Pani robi w moich skromnych progach?
-Zgubiłam się...-powiedziała lekko się zataczając. Upadłaby, gdyby nie silne dłonie Falkowicza, które w ostatniej chwili ją złapały.
-Jesteś pijana...
-Nie!
- Jak nie jak tak?
-Oj... No dobra! Wypiłam kieliszek, czy dwa...
-Dwa? Chyba z pięć...
Nagle go pocałowała. Chciał tego, ale wiedział, że Wiki nie będzie tego rano pamiętać.
Pociągnął ją w stronę sypialni.
Tymczasem Kinga weszła do domu. Widząc zaistniałą sytuację wycofała się i udała się w stronę wyjścia.
****
Wiki wstała. Zauważyła śpiącego obok niej Andrzeja. Prędko wstała i udała się w stronę łazienki.
Co my robiliśmy? A w sumie... KOCHAM GO!
Po chwili weszła do sypialni. Usiadła na skrawku łóżka. Poczuła, jak ktoś łapie ją za ramię.
-Wiki...
--Taak?
--Kocham Cię! Przez te miesiące nie przestałem Cię kochać.
- A co z Kingą?
- Skończyłem z nią. Dla mnie istniejesz tylko Ty!
- Serio?
-Serio!
-To w takim razie...
-Kochasz mnie?
-- Tak.
****
kilka miesięcy później.
Wiktoria stała w pięknej, białej sukni. Czekała w Kościele na Andrzeja.
Długo czekała na ten dzień. Stanął przy niej.
-Zebraliśmy się tu dziś, aby połączyć tych dwojga nierozerwalnym związkiem małżeńskim. Czy jest ktoś,kto się sprzeciwia?
Cisza.
- - Czy Ty Wiktorio Manuelo Consalido bierzesz tego oto Andrzeja Falkowicza za męża?
-Tak.
-A czy Ty Andrzeju Falkowiczu bierzesz Wiktorię za żonę?
-Tak.
-Od teraz jesteście mężem i żoną. Możesz ją pocałować.
KONIEC!
Wiem... Krótkie xD
Doszły mnie słuchy o plagiacie mojego bloga. Niech ta osoba wie, że widziałam to, co robi i grzecznie proszę, aby tego zaniechała, ponieważ nie po to piszę,aby ktoś później przywłaszczał sobie moje pomysły. A teraz zapraszam do czytania.
****
Stał oparty o parapet okna. W ręku trzymał szklankę z trunkiem. Zbliżała się noc, a jej nadal nie było. Nagle usłyszał, że ktoś jest na dole. Schodząc ze schodów zauważył rudowłosą piękność. Była pijana.
Jak się tutaj dostała? Nie widziałem jej, jak stałem przy oknie.
-ANDRZEEJ!!
- Paani Wiktorio... Co Pani robi w moich skromnych progach?
-Zgubiłam się...-powiedziała lekko się zataczając. Upadłaby, gdyby nie silne dłonie Falkowicza, które w ostatniej chwili ją złapały.
-Jesteś pijana...
-Nie!
- Jak nie jak tak?
-Oj... No dobra! Wypiłam kieliszek, czy dwa...
-Dwa? Chyba z pięć...
Nagle go pocałowała. Chciał tego, ale wiedział, że Wiki nie będzie tego rano pamiętać.
Pociągnął ją w stronę sypialni.
Tymczasem Kinga weszła do domu. Widząc zaistniałą sytuację wycofała się i udała się w stronę wyjścia.
****
Wiki wstała. Zauważyła śpiącego obok niej Andrzeja. Prędko wstała i udała się w stronę łazienki.
Co my robiliśmy? A w sumie... KOCHAM GO!
Po chwili weszła do sypialni. Usiadła na skrawku łóżka. Poczuła, jak ktoś łapie ją za ramię.
-Wiki...
--Taak?
--Kocham Cię! Przez te miesiące nie przestałem Cię kochać.
- A co z Kingą?
- Skończyłem z nią. Dla mnie istniejesz tylko Ty!
- Serio?
-Serio!
-To w takim razie...
-Kochasz mnie?
-- Tak.
****
kilka miesięcy później.
Wiktoria stała w pięknej, białej sukni. Czekała w Kościele na Andrzeja.
Długo czekała na ten dzień. Stanął przy niej.
-Zebraliśmy się tu dziś, aby połączyć tych dwojga nierozerwalnym związkiem małżeńskim. Czy jest ktoś,kto się sprzeciwia?
Cisza.
- - Czy Ty Wiktorio Manuelo Consalido bierzesz tego oto Andrzeja Falkowicza za męża?
-Tak.
-A czy Ty Andrzeju Falkowiczu bierzesz Wiktorię za żonę?
-Tak.
-Od teraz jesteście mężem i żoną. Możesz ją pocałować.
KONIEC!
Wiem... Krótkie xD