W ruch poszła kolejna szklanka whiskey.
Nie spodziewał się takiego zachowania Wiki.
Jak mogłeś? Pokochałam Cię,a Ty zrobiłeś dziecko Kindze! Jak mogłeś mi to zrobić?
Mówiła to z płaczem w głosie. W jej oczach malowała się żal i gorycz.
Kolejny raz ją zawiódł.
Spojrzał na śpiącą na kanapie kobietę. Przypomniał sobie,jak wracając do willi zauważył lekko pijaną Kingę. Czekała na niego przy bramie.
K: Jak zabawa z Twoją Wikusią? Miałeś udany wieczór?
F: Odczep się!- lekko odepchnął kobietę, ale gdy ta upadła niemalże natychmiast pośpieszył jej z pomocą.
K: Pokazała Ci moje USG?
F: Kinga! Kiedy Ty znikniesz z mojego życia raz na zawsze?!
K: Ja?! NIGDY!
F: Przecież się umawialiśmy!
K: Zniknę wtedy, kiedy poczujesz się tak jak ja! Upokorzony przez miłość swojego życia! Znienawidzony przez samego siebie!- upadła. Chwilę później usłyszał jej miarowy oddech. Postanowił zanieść ją do siebie.
Myślami Falkowicza.
Boże... Ta kobieta jest nie do zniesienia! Ona jest chora! Jutro rano zadzwonię do Dryla. Musi mi pomóc.
****
Wracając nie zwracała uwagi na to gdzie idzie. Doszła do parku. Zauważyła pustą ławkę,więc tam usiadła, aby porozmyślać nad tym, co się stało.
Po chwili dosiadł się do niej nieznajomy.
N:Witam piękną Panią! A co pani robi w tą piękną gwieździstą noc sama?
W: Jak widać siedzę!
Nieznajomy niezrażony odpowiedzią kobiety przysunął się do niej bliżej.
N: A nie chciałaby Pani spędzić tej nocy gdzie indziej?
Wiktoria widząc, iż nieznajomy chce położyć swoją dłoń na jej nodze, odsunęła się.
W: Nie chcę. W zasadzie to przypomniało mi się, że jestem już z kimś umówiona. Także do widzenia!- wstała i szybkim krokiem udała się w stronę hotelu.
Tam jednak czekał na nią nie kto inny, tylko Kuba. Wiki wiedziała, że musi z nim porozmawiać. Musi oznajmić mu,że to koniec ich romansu.
Chłopak był ubrany w czarną koszulę i jasne przecierane na kolanach jeansy. Siedział na kanapie z lampką wina w dłoni.
W: O hej. Myślałam, że śpisz-rzekła wieszając czarną, skórzaną kurtkę na wieszak i chowając ją do szafy.
K: Czekałem na Ciebie. Miałem nadzieję, że ten wieczór spędzimy razem, a tutaj takie zaskoczenie... I jak? Miło spędziłaś wieczór z profesorkiem?
W: Kto Ci powiedział?-usiadła przy nim.
K:Agata.
W: Wiedziałam! Niech ja ą dorwę!- próbowała rozładować napiętą atmosferę.
K: Wiki! To nie jest odpowiedni moment na żarty! Musimy poważnie porozmawiać!
W: O Nas?
K:Tak Wiki o Nas! Widzę, jak patrzysz na profesora! A ja? Czy Ty coś do mnie czujesz?
W: To nie jest takie łatwe... Tak kochałam go i nadal kocham! A co z Tobą? Bardzo Cię lubię, ale czy coś z tego będzie? Nie byłabym tego taka pewna.
K: Warto jednak spróbować. Nic nie stracimy, jeżeli nie wyjdzie.
Po chwili namysłu lekarka odpowiedziała:
W: A wiesz co? Spróbujmy! Jeżeli w ciągu 3-4 miesięcy nam nie wyjdzie, to zostaniemy przyjaciółmi.
Był ucieszony odpowiedzią. Wiedział, że teraz nie może jej wyjawić tego, co chciał jej powiedzieć.
****
Willa profesora. Rano.
F: Czyli jak? Pomożesz mi?
-...
F: Dzięki. To kiedy ma pierwszą wizytę?
-...
F: Aha ok. Pojawi się.
-...
F: Narazie.
Kilka minut później.
Andrzej krzątał się po kuchni. Kinga tymczasem zaczynała się budzić.
Chwilę później do salonu wszedł Falkowicz trzymając w rękach tacę z kanapkami i sokiem.
F:Kinga wiesz, że alkohol szkodzi dziecku?!
K: Tak wiem! Teraz możesz mówić, że jestem głupia!
F: Bo jesteś! Masz tutaj zapisaną wizytę u Dryla- mówiąc to wyjął z kieszeni spodni karteczkę i podając ją blondynce.
K: A po co mi to? Nie jestem chora psychicznie!
F: Mimo to, nalegam, abyś się tam udała.
K:Dobra! Pójdę! Która godzina?
F: Za dziesięć dwunasta.
K: Powinieneś być w pracy! Ja już muszę się zbierać, skoro chcesz,żebym była już dzisiaj u Szymona.
F: Wziąłem urlop, a Tobie radzę się pośpieszyć, bo wizytę masz dokładnie za- spojrzał na zegarek- piętnaście minut!
Kinga wyszła z domu, a Falkowicz odetchnął z ulgą. Wziął tacę i ponownie udał się do kuchni.
Nie spodziewał się takiego zachowania Wiki.
Jak mogłeś? Pokochałam Cię,a Ty zrobiłeś dziecko Kindze! Jak mogłeś mi to zrobić?
Mówiła to z płaczem w głosie. W jej oczach malowała się żal i gorycz.
Kolejny raz ją zawiódł.
Spojrzał na śpiącą na kanapie kobietę. Przypomniał sobie,jak wracając do willi zauważył lekko pijaną Kingę. Czekała na niego przy bramie.
K: Jak zabawa z Twoją Wikusią? Miałeś udany wieczór?
F: Odczep się!- lekko odepchnął kobietę, ale gdy ta upadła niemalże natychmiast pośpieszył jej z pomocą.
K: Pokazała Ci moje USG?
F: Kinga! Kiedy Ty znikniesz z mojego życia raz na zawsze?!
K: Ja?! NIGDY!
F: Przecież się umawialiśmy!
K: Zniknę wtedy, kiedy poczujesz się tak jak ja! Upokorzony przez miłość swojego życia! Znienawidzony przez samego siebie!- upadła. Chwilę później usłyszał jej miarowy oddech. Postanowił zanieść ją do siebie.
Myślami Falkowicza.
Boże... Ta kobieta jest nie do zniesienia! Ona jest chora! Jutro rano zadzwonię do Dryla. Musi mi pomóc.
****
Wracając nie zwracała uwagi na to gdzie idzie. Doszła do parku. Zauważyła pustą ławkę,więc tam usiadła, aby porozmyślać nad tym, co się stało.
Po chwili dosiadł się do niej nieznajomy.
N:Witam piękną Panią! A co pani robi w tą piękną gwieździstą noc sama?
W: Jak widać siedzę!
Nieznajomy niezrażony odpowiedzią kobiety przysunął się do niej bliżej.
N: A nie chciałaby Pani spędzić tej nocy gdzie indziej?
Wiktoria widząc, iż nieznajomy chce położyć swoją dłoń na jej nodze, odsunęła się.
W: Nie chcę. W zasadzie to przypomniało mi się, że jestem już z kimś umówiona. Także do widzenia!- wstała i szybkim krokiem udała się w stronę hotelu.
Tam jednak czekał na nią nie kto inny, tylko Kuba. Wiki wiedziała, że musi z nim porozmawiać. Musi oznajmić mu,że to koniec ich romansu.
Chłopak był ubrany w czarną koszulę i jasne przecierane na kolanach jeansy. Siedział na kanapie z lampką wina w dłoni.
W: O hej. Myślałam, że śpisz-rzekła wieszając czarną, skórzaną kurtkę na wieszak i chowając ją do szafy.
K: Czekałem na Ciebie. Miałem nadzieję, że ten wieczór spędzimy razem, a tutaj takie zaskoczenie... I jak? Miło spędziłaś wieczór z profesorkiem?
W: Kto Ci powiedział?-usiadła przy nim.
K:Agata.
W: Wiedziałam! Niech ja ą dorwę!- próbowała rozładować napiętą atmosferę.
K: Wiki! To nie jest odpowiedni moment na żarty! Musimy poważnie porozmawiać!
W: O Nas?
K:Tak Wiki o Nas! Widzę, jak patrzysz na profesora! A ja? Czy Ty coś do mnie czujesz?
W: To nie jest takie łatwe... Tak kochałam go i nadal kocham! A co z Tobą? Bardzo Cię lubię, ale czy coś z tego będzie? Nie byłabym tego taka pewna.
K: Warto jednak spróbować. Nic nie stracimy, jeżeli nie wyjdzie.
Po chwili namysłu lekarka odpowiedziała:
W: A wiesz co? Spróbujmy! Jeżeli w ciągu 3-4 miesięcy nam nie wyjdzie, to zostaniemy przyjaciółmi.
Był ucieszony odpowiedzią. Wiedział, że teraz nie może jej wyjawić tego, co chciał jej powiedzieć.
****
Willa profesora. Rano.
F: Czyli jak? Pomożesz mi?
-...
F: Dzięki. To kiedy ma pierwszą wizytę?
-...
F: Aha ok. Pojawi się.
-...
F: Narazie.
Kilka minut później.
Andrzej krzątał się po kuchni. Kinga tymczasem zaczynała się budzić.
Chwilę później do salonu wszedł Falkowicz trzymając w rękach tacę z kanapkami i sokiem.
F:Kinga wiesz, że alkohol szkodzi dziecku?!
K: Tak wiem! Teraz możesz mówić, że jestem głupia!
F: Bo jesteś! Masz tutaj zapisaną wizytę u Dryla- mówiąc to wyjął z kieszeni spodni karteczkę i podając ją blondynce.
K: A po co mi to? Nie jestem chora psychicznie!
F: Mimo to, nalegam, abyś się tam udała.
K:Dobra! Pójdę! Która godzina?
F: Za dziesięć dwunasta.
K: Powinieneś być w pracy! Ja już muszę się zbierać, skoro chcesz,żebym była już dzisiaj u Szymona.
F: Wziąłem urlop, a Tobie radzę się pośpieszyć, bo wizytę masz dokładnie za- spojrzał na zegarek- piętnaście minut!
Kinga wyszła z domu, a Falkowicz odetchnął z ulgą. Wziął tacę i ponownie udał się do kuchni.